umrzesz, zdjęcie: mathew-macquarrie--unsplash.com CC-0
odprawa

Umrzesz (Łk 12, 13-21)

Optymistycznie zacząłem po przerwie, prawda?


Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem”. Lecz On mu odpowiedział: „Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?” Powiedział też do nich: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia”. I opowiedział im przypowieść: „Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”. I rzekł: „Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, co przygotowałeś?” Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga”.

No więc powtórzę: tak, kiedyś umrzesz.

Przyjdzie taka chwila w której już nie zrobisz żadnej z rzeczy, które teraz przesuwasz na później. W której wszystko, czego nie dokończyłeś, zostanie już niedokończone. No chyba, że doprowadziłeś to do stanu, w którym ktoś inny będzie mógł to przejąć – ale to już nie trochę inna sprawa. Moment, w którym wszystkie Twoje oszczędności – albo długi – i to, co zgromadziłeś przejmą inni. Dzień, w którym ludziom zostaną tylko te wspomnienia związane z Tobą, które do tej pory zdążyli zgromadzić. Czas, w kiedy wszyscy usuną Twój numer ze swoich telefonów i nie będziesz mógł nikomu już wysłać żadnej wiadomości przez komunikatory. Chwila, w której wszystkie Twoje plany pójdą się paść.

Dzisiejsza Ewangelia ewidentnie podsuwa mi pytanie: a co, jeśli to dzisiaj?

Jesteś na to gotowy?

Świadomość śmierci jest, według mnie, jednym z fundamentów pełni życia. I nawet nie chodzi o to, że to właśnie wtedy będziemy mogli zacząć żyć w bezpośredniej bliskości z Bogiem i w pełni realizować swoją specjalność. Skoro wiem, że umrę, jestem świadomy, że mój czas na ziemi jest ograniczony. A że nie wiem, ile tego czasu mi jeszcze zostało, mogę lepiej go wykorzystywać i nie tracić go na pierdoły. Nie przesuwam ważnych rzeczy na „kiedyś” (o ile tylko obiektywnie mogę je zrealizować teraz) bo nie wiem, czy to „kiedyś” w ogóle nastąpi.

Pomyśl teraz (albo sprawdź, jeśli prowadzisz odpowiednie listy), jakie rzeczy ciągle odkładasz „na potem”. Czego nie robisz, z kim nie rozmawiasz, na co ciągle żal Ci pieniędzy, co pozostawiasz w sferze marzeń. Zastanów się, czy naprawdę nie możesz tego zrobić teraz. A jeśli możesz – nie trać czasu bo nie wiadomo, ile go jeszcze masz.

Bo, jak padło w rewelacyjnym kabarecie „Aj Waj!” Grupy Rafała Kmity:

Po śmierci każdy będzie musiał się rozliczyć przed Bogiem ze wszystkich przyjemności…
… których odmówił sobie za życia!

I sam myślę, że jednym z podstawowych pytań, jakie Bóg mi zada na sądzie, będzie „Dlaczego tego nie zrobiłeś?”.

W świetle tego wpisu nie mam pojęcia, czy będę mógł napisać i opublikować następny. Jeśli chcesz sprawdzić, zapisz się na newsletter. Lepszego momentu na to nie dostaniesz:-).

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.