ganitur do trumny, zdjęcie:gez-xavier-mansfield@unsplash.com, CC-0
odprawa

Ubrany jak do grobu (Mt 22,1-14)

Dzisiaj idę na Chrzest w rodzinie. Niestety, w piątek Maciek opublikował swój wpis na Alatei, więc tym razem nie mam co dyskutować o tym, że skoro mam bojówki droższe niż spodnie garniturowe*, to ubierając je okazuję większy szacunek. Nevermind. Dzisiejsza Ewangelia porusza właśnie takie szafiarskie tematy i zawsze mnie pod tym względem bulwersowała, więc przejdźmy do niej.

Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę! Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych.

Właśnie, zawsze byłem tym zbulwersowany: dlaczego król wyrzucił z uczty gościa zgarniętego z ulicy tylko za to, że nie miał weselnego stroju? Słudzy mieli brać każdego, kto przechodził przez rozstaje dróg – nie dostali wytycznych co do stroju wędrujących. Czemu więc ten gorzej ubrany został za to związany i wyrzucony?

Tak myślałem, dopóki nie naszła mnie jedna myśl: a może to działo się w krainie, w której ludzie byli bardzo otwarci na siebie nawzajem? Tak bardzo otwarci, że nie było niczym dziwnym wyjść z domu i zostać nagle przez obcą osobę zaproszonym na wesele. Tak, jak swego czasu na krakowskich osiedlach w Sylwestra – pamiętam, że kiedyś kolega przyszedł na imprezę u mnie w domu koło 22 tylko dlatego, że w drodze dostał zaproszenie na inną od poznanych w windzie osób i poszedł tam na parę godzin.

Może więc w tamtej krainie po prostu podróżowało się w weselnym stroju mając na uwadze to, że w każdej chwili można się znaleźć na weselu. I było to całkiem naturalne.

Ale co ma ta obca kraina do nas? Myślę że tak, jak ja, nie chodzisz codziennie w stylu business formal na wypadek nagłego zaproszenia przez obcą osobę na jakieś wesele w czasie przechodzenia przez przejście dla pieszych na skrzyżowaniu. Że grubą linią oddzielasz sobotę i niedzielę, które spędzasz na ślubie i weselu, od piątku przed nimi i środy po nich. Przejście z jednego czasu do drugiego jest bardzo odczuwalne.

Dla mieszkańców krainy z przypowieści tak nie było – dla nich każdy dzień był potencjalną sobotą, w którą idzie się na wesele (no bo ślubów wtedy przecież nie mieli). I to jest, zgodnie ze słowami Jezusa, obraz Królestwa Bożego.

I to jest jedno z pytań płynących z dzisiejszej Ewangelii: czy tak widzisz niebo? Czy masz świadomość, że dokładnie tak jak teraz siedzisz przed komputerem czy komórką i czytasz ten tekst, w jednej sekundzie po prostu możesz królować z Bogiem w Jego domu? Że śmierć wcale nie jest jakąś ostrą granicą, po której idziesz tunelem do światła tylko krótką chwilą, nieistotnym etapem, którego możesz nawet nie zauważyć, jeśli wcześniej wyrobisz sobie odpowiednie nawyki? Że, chociaż wszystko się zmieni, generalnie nadal będziesz żył tak samo, tylko bez grzechu i w pełni miłości?

Tak, jak pisałem parę miesięcy temu o Wniebowstąpieniu: dla Chrześcijanina nie ma ostrej granicy pomiędzy byciem tutaj, na ziemi, a królowaniem z Bogiem w niebie. Tak, jak nie było ostrej granicy pomiędzy codziennością a weselem w krainie, o której Jezus mówił w przypowieści. Być Chrześcijaninem to żyć z jedną nogą w grobie. Tylko w tym pozytywnym znaczeniu: nie schodzisz do grobu cały czas, tylko cały czas z niego wychodzisz. Zdecydujesz się na taki styl życia?

Niezależnie od tego, w co teraz jesteś ubrany, zapraszam do zapisania się na mój newsletter.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.

* Zaniedbując amortyzację, a ona może w tym przypadku bardzo namieszać ze względu na trwałość jednego i drugiego rodzaju spodni.