wynik Kościoła za 2000 lat, zdjęcie: rawpixe@unsplash.com, CC-0
odprawa

Tajemnica wyniku Kościoła (Mt 28, 16-20)

Dwa tysiące lat temu Kościół liczył 11 osób. Dzisiaj – z grubsza 1,2 miliarda. Patrząc na sam ten przyrost – statystycznie od tego czasu w ciągu każdych pięciu minut Chrzest przyjmuje 6 osób. Według mnie – całkiem niezły wynik. Szczególnie, że nie uwzględnia wszystkich osób, które w międzyczasie umarły. A za tym wynikiem stały dwie zasady „korporacyjne”.

Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

Posyłając apostołów z misją tworzenia Kościoła, Jezus zostawił im (a przez to i nam) dwie ważne zasady „korporacyjne”, na których miała opierać się budowa Kościoła. Pierwsza to polecenie

Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem.

Chciałem zwrócić Twoją uwagę na słowo „wszystko”, które pojawia się w środku tego stwierdzenia. Idąc do wszystkich narodów, Kościół (czyli każdy z nas) ma nauczać wszystkiego, czego nauczył nas Jezus. Jezus nie wskazał w celach nauczania „to, co Wam aktualnie pasuje” ani „to, co będzie dla Was wygodne”, ani „to, co najbardziej trafi w danej chwili do targetu”, a nawet nie użył stwierdzenia „generalnie większość, ale szóste przykazanie w uzasadnionych przypadkach możecie pomijać”. Mamy zanieść wszystkim ludziom całą Ewangelię. Od „I ja ciebie nie potępiam” (J 8, 11), przez „Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni” (Mt 5, 18) do „jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie” (Łk 13, 3). Kościół od dwóch tysięcy lat ma przekazywać kompletną naukę Jezusa. Nawet, jeśli w danej chwili nie do końca ją rozumie, jest dla niego niewygodna albo po prostu nie zgrywa się z aktualnymi trendami.

Druga zasada to zapewnienie:

A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.

Zauważyłem, że to zdanie jest dla mnie oczywiste i bardzo długo przez to po prostu go nie zauważałem. A dokładniej – nie zastanawiałem się głębiej nad określeniem „przez wszystkie dni”. Zwykle rozumiałem to dość banalnie: że Bóg jest ze mną niezależnie od tego, czy jest mi wesoło czy smutno, lekko czy trudno, czy mam jakiś problem czy nie. Zajęło mi bardzo dużo czasu, zanim odkryłem w tym wszystkim głębszą rzeczywistość.

Żeby ją pokazać, znowu odwołam się do tego, czego Jezus nie powiedział w nawiązaniu do poprzedniego zdania. A nie powiedział „jestem z wami, dopóki zachowujecie wszystko, co wam przykazałem” ani „jestem z wami, dopóki nie zgrzeszycie„. Bóg JEST z Kościołem – a przez to i z każdym z nas – każdego dnia i w każdej sytuacji. Bóg JEST bardzo blisko kogoś, kto teraz odchodzi od konfesjonału po bardzo dobrej spowiedzi. Ale równocześnie jest tak samo blisko tego, kto właśnie grzeszy (po dokładnym określeniu celu i planu grzeszenia) i kogoś, kto od sześćdziesięciu lat nie był u spowiedzi albo na Mszy i nadal się tam nie wybiera. Jezus obiecał nam, że będzie z nami, więc JEST. A żeby móc to obiecać, wszedł w rzeczywistość śmierci – sprawy wcześniej dla Niego nieznanej. Nie ma żadnych dodatkowych warunków, żeby poczuć Jego obecność. Odkrycie tego to droga do prawdziwej świętości.

Żeby zobaczyć pełny potencjał tych dwóch zdań, musiałem jeszcze je odwrócić. Jasne, że historycznie Jezus powiedział „idźcie i nauczajcie, a ja JESTEM z wami” – i w odniesieniu do Kościoła ta kolejność jest dla mnie OK. Ale w kontekście mojego osobistego powołaniamisji, według mnie, lepiej jest popatrzeć na nie w odwrotnej kolejności: Bóg JEST ze mną cały czas, więc mogę opowiedzieć innym o wszystkim, czego mnie nauczył. Źle coś odczytam i podejmę się nieswojej misji? Coś mi się nie uda? Moje działania przyniosą totalną klapę? Nie mam się co martwić – Bogu to nie przeszkadza i nie odejdzie ode mnie nawet po milionowej nieudanej próbie. Jedyne, czego powinienem się bać, to niepróbowania. Bo wtedy na pewno nie nauczę innych nawet fragmentu Jego nauki.

No i na koniec… jasne, można na Kościół narzekać bo to albo tamto. I nie trzeba zbyt długo szukać przykładów na to, że te dwie „zasady korporacyjne” nie są przestrzegane. Ale – jak pisałem w poprzednim tygodniu – Kościół to przede wszystkim Ty i ja. A wdrażanie tych zasad możemy zacząć albo od siebie, albo w ogóle. I w ten sposób jesteśmy odpowiedzialni za nasz wynik za kolejne dwa tysiące lat.

W roku są 52 niedziele. I w większość z nich opisuję na blogu swoje – lepsze lub gorsze – przemyślenia z Ewangelii, żeby pomóc Ci przygotować się do przeżywania tego szczególnego dnia. Żeby być na bieżąco i nie przeoczyć żadnego rozważania – zapisz się na newsletter:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.