każdy jest pustelnikiem, zdjęcie: lukasz-szmigiel@unsplash.com, CC-0
odprawa

Pustynia dla każdego z nas (Łk 4, 1-13) 

Nie wiem, czy kojarzysz kamuflaż zwany „6 Color Desert Patern”. W latach 80, ze względu na sytuację na Bliskim Wschodzie, US Army wdrożyło nowy mundur – BDU – nie tylko w kamuflażu leśnym, ale także w wariancie pustynnym, opracowanym na pustyniach Dakoty. Kamuflaż przeszedł swój chrzest bojowy w czasie I Wojny w Zatoce i sprawił się tak, że już dwa lata później został zastąpiony nowym wzorem. Po prostu okazało się, że wyniki prac na kamienistych pustyniach USA nie sprawdzają się na piaskach Iraku. Przyglądnięcie się dzisiejszej Ewangelii pozwoli Ci uniknąć podobnych błędów, gdy trafisz na pustynię swojego życia. Bo każdy z nas czasem bywa pustelnikiem.


Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu, a wiedziony był przez Ducha na pustyni czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła. Nic przez owe dni nie jadł, a po ich upływie poczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby stał się chlebem”. Odpowiedział mu Jezus: „Napisane jest: „Nie samym chlebem żyje człowiek”. Wówczas powiódł Go diabeł w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł do Niego: „Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je dać, komu zechcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje”. Lecz Jezus mu odrzekł: „Napisane jest: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”. Zawiódł Go też do Jerozolimy, postawił na szczycie narożnika świątyni i rzekł do Niego: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół. Jest bowiem napisane: „Aniołom swoim da rozkaz co do ciebie, żeby cię strzegli, i na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień”. Lecz Jezus mu odparł: „Powiedziano: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”. Gdy diabeł dopełnił całego kuszenia, odstąpił od Niego do czasu.

Często pobyt Jezusa na pustyni przedstawiany jest tak: Jezus stoi albo siedzi, obok Niego jest jakieś wyobrażenie diabła, a w tle dużo piachu. I pewnie jest to racja, jeśli chodzi o płaszczyznę duchową, ale chciałbym, żebyśmy popatrzyli na to tak fizycznie.

Gdy Jezus przyjął chrzest janowy, usłyszał (Łk 3, 21):

Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.

Te słowa tak na Niego podziałały, że 

wiedziony był przez Ducha na pustyni czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła.

I jasne – geograficznie mogła to być prawda. Ale według mnie to wydarzenie opisuje po prostu pewien etap życia każdego z nas. Warto zauważyć, że święty Łukasz pomiędzy chrzest nad Jordanem a dzisiejsze czytanie wrzuca 18 wersetów rodowodu Jezusa. Może na pierwszy rzut oka to nic nieznaczący szczegół, ale dla mnie tworzy piękny kontekst tego wszystkiego: Jezus usłyszał, że jest Synem Bożym i musiał to skonfrontować z tym, co o sobie wiedział – a u Hebrajczyków wymienienie wszystkich przodków to stwierdzenie „wiem o tobie wszystko”. Żeby to zrobić, przez 40 dni łaził po pustyni i był kuszony – czyli, po prostu, przez długi czas został sam ze swoimi myślami i pokusami.

Myślę, że przez coś takiego przechodzi w swoim życiu każdy z nas. Może nawet nie jeden raz. Gdy dochodzi do Ciebie, że Bóg naprawdę Cię kocha i porównujesz to z całym popapraniem swojego życia (bo w genealogii Jezusa wcale nie ma tylko pozytywnych bohaterów). Jest to doświadczenie na tyle osobiste, że po prostu nie potrafisz nikomu o tym opowiedzieć, więc jesteś jak na pustyni – nawet, jeśli siedzisz w tłumie w centrum miasta.

Teraz przejdźmy do obrazu, od czego zacząłem wpis. Jezus był stuprocentowym człowiekiem, więc Jego kuszenie wyglądało dokładnie tak, jak w przypadku większości z nas. Szatan bardzo rzadko atakuje jawnie stając przed kimś – to doświadczenie raczej mistyków. Zazwyczaj ogranicza się do podsuwania nam różnych myśli i sugestii. Kuszenie na pustyni w takim kluczu to nic innego, jak rozważanie przez Jezusa „co to tak naprawdę oznacza, że jestem Synem Boga i On ma we mnie upodobanie?”. I znowu – myślę, że to doświadczenie większości z nas. Kto nie miał myśli w stylu „skoro Bóg mnie kocha, to czemu moje życie tak wygląda” albo „skoro Bóg mi przebaczył, to nic się nie stanie, jeśli jeszcze ten jeden raz zgrzeszę”? Mesjasz miał tak samo: słyszał na pustyni „Jeśli jesteś Synem Bożym, to…”.

Formułowanie takiej myśli samo w sobie jest pokusą. Bo podstawową cechą Boga, którą wyjawił Mojżeszowi, jest to, że On JEST. Po prostu i bezwarunkowo. Dla Boga słowo „jeżeli” nie istnieje i mówienie tak do Niego to trochę jak w piosence Jaromira Nohavicy: „Wiem, że Cię Boże nie ma, ale gdybyś jednak był tak”. Żeby pokonać taką pokusę, potrzebna jest pokora. Łatwo jest zacząć mówić „Boże, jeżeli mnie kochasz to mnie wysłuchaj” albo „zrób to, przecież jesteś moim Tatą”. Ale można też uwierzyć, że nie wszystko musi być tak, jak sobie wyobraziłem i dać Bogu wolność. Wolność, która jest dla Niego taka ważna, że z naszej wolnej woli uczynił mur i postanowił go nie przekraczać. Więc jeśli chcesz, żeby wysłuchał Twojej modlitwy – daj Mu całkowitą wolność co do tego, czy ma to zrobić.

No dobra, ale w czasie czekania na reakcję Boga pokusy zostają. I teraz uwaga – zauważyłeś, że Jezus w czasie swojej działalności robił dokładnie takie rzeczy, jakie szatan podsuwał Mu na pustyni? Cudowne pojawienie się jedzenia potem się pojawiło nawet dwa razy przy rozmnożeniu ryb i chleba. Łamanie praw fizyki widzieliśmy gdy Jezus chodził po wodzie i zachęcił do tego Szymona-Piotra. Kłanianie się Boga przed kimś, kogo stworzył Jezus zainicjował w czasie ostatniej Paschy, gdy obmywał uczniom nogi. Tak właśnie powinien podchodzić Chrześcijanin do pokus: nawet one mogą nas inspirować do zrobienia czegoś dobrego.

W dzisiejszym czytaniu jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałem Ci opowiedzieć. Coś, co mnie totalnie zszokowało, gdy sobie to uświadomiłem. Gdy rozważałem mój stosunek do pokus w życiu zauważyłem, że Jezus na pustyni wcale nie przegonił szatana. W czasie późniejszej działalności wiele razy wyganiał złe duchy i nie pozwalał im mówić, ale tutaj nic takiego nie miało miejsca. Po prostu rozmawiał z diabłem, pozwolił mu z sobą być, chodzić po pustyni, patrzeć na to, co On robi. To szatan podjął decyzję, że ma już dość i od Niego odszedł.

Dogmatem Chrześcijaństwa jest, że Lucyfer nie może się nawrócić i nie będzie zbawiony. Ale tak sobie myślę… a może właśnie wtedy, na pustyni, miał jeszcze ostatnią szansę? Może gdyby wtedy – zamiast odstąpić od Jezusa – został z Nim i przyznał Mu rację, nie mielibyśmy już w ogóle zła na świecie? Czy Mesjasz był gotowy tak postąpić z szatanem – pierwszym stworzeniem, które odrzuciło Jego miłość.

To tylko moje gdybanie i sam czuję, że to już totalne pojechanie po bandzie. Ale samo to, że Jezus pozwolił wtedy złemu być ze sobą pokazuje mi, że przy Bogu jest miejsce dla każdego z nas. Niezależnie od tego, co dotychczas robiliśmy, Bóg nie odrzucił nikogo z nas jako swojego stworzenia. Dlatego żaden strach przed spowiedzią nie ma sensu i jest tylko pokusą od tego który po historii na pustyni doskonale wie, że Bóg nie odrzuci nawet najgorszego grzesznika.

Jeśli więc cokolwiek Cię powstrzymywało od wizyty w konfesjonale – bierz pokorę, przestań stawiać Bogu warunki i idź tam a zobaczysz, jak Bóg chce z Tobą porozmawiać o miłości. Szybko.

Być może właśnie to jest główny powód, dla którego Kościół w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu zawsze przypomina pobyt Jezusa na pustyni.

Na pustynie musisz wyjść sam. Ale mogę Ci dać parę wskazówek, jak tam trafić i przeżyć. Jeśli chcesz, zostaw swój adres poniżej, a ja będę regularnie wysyłał Ci rozważania Ewangelii na kolejne niedziele.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.