kto to jest? zdjęcie: evan-dennis-unsplash CC-0
odprawa

Przed kim stoisz? (J 4, 5-42)

Modliłem się w różnych miejscach. Przed tabernakulum. ołtarzem, obrazami, ikonami, krzyżem… I naprawdę dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że miejsce tak naprawdę nie ma większego znaczenia. Liczy się świadomość, przed Kim tak naprawdę jestem, gdy się modlę.


Jezus przybył do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w pobliżu pola, które /niegdyś/ dał Jakub synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła /tam/ kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: Daj Mi pić! Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. Na to rzekła do Niego Samarytanka: Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem. Jezus odpowiedział jej na to: O, gdybyś znała dar Boży i /wiedziała/, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej. Powiedziała do Niego kobieta: Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie i jego bydło? W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu. Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać. A On jej odpowiedział: Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj. A kobieta odrzekła Mu na to: Nie mam męża. Rzekł do niej Jezus: Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą. Rzekła do Niego kobieta: Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga. Odpowiedział jej Jezus: Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie. Rzekła do Niego kobieta: Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko. Powiedział do niej Jezus: Jestem Nim Ja, który z tobą mówię. Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Jednakże żaden nie powiedział: Czego od niej chcesz? – lub: – Czemu z nią rozmawiasz? Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem? Wyszli z miasta i szli do Niego. Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: Rabbi, jedz! On im rzekł: Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie. Mówili więc uczniowie jeden do drugiego: Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia? Powiedział im Jezus: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. Czyż nie mówicie: Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa? Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera. Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli. Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: Powiedział mi wszystko, co uczyniłam. Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni. I o wiele więcej ich uwierzyło na Jego słowo, a do tej kobiety mówili: Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata.

Popatrzmy na miasteczko Sychar, a dokładniej na studnię tuż przy jego granicy. Jest południe. Słońce świeci pionowo z góry. O studnię opiera się mężczyzna wpatrujący się w drogę prowadzącą do miasta. Już od kilku minut obserwuje kobietę, powoli zmierzającą w jego stronę. Ona co chwilę rozgląda się, czy nikt jej nie widzi. Przemyka od domu do domu, kryjąc się za narożnikami. Z widoczną na twarzy ulgą wychodzi z miasta i idzie w kierunku studni. I nagle, z odległości kilkunastu metrów zauważa Jego. Dla lepszego efektu – może wcześniej siedział oparty o mur studni tak, że nie mogła go zobaczyć.

Teraz zrobimy cięcie żeby wrócić na chwilę do Ewangelii z poprzedniego tygodnia. Zerknij do tego lub tego wpisu. Nie musisz czytać całych – bo nie będę się do tamtych rozważań odwoływał – ale przypomnij sobie samo czytanie.

Na Górze Tabor Piotr, Jan i Jakub widzieli Jezusa przemienionego – w bieli, rozmawiającego z Mojżeszem i Eliaszem. A potem usłyszeli z obłoku „To jest mój Syn Umiłowany, Jego słuchajcie”. Gdy podnieśli głowy zobaczyli Jezusa takiego, jakiego zobaczyła Samarytanka w dzisiejszym czytaniu.

Więc wróćmy pod tę studnię. Kobieta zobaczyła zupełnie zwyczajnego faceta – w ubraniu zakurzonym po paru godzinach marszu przez pustynię, opalonego i spoconego od grzejącego słońca. Pewnie mocno zmęczonego, chociaż dopiero minęła połowa dnia. Nikogo by nie zdziwiło, że chciało Mu się pić. Jedyne, co Go wyróżniało to to, że był Żydem, a tych raczej nie widywano często w Samarii.

Przekładając jej poziom uprzejmości i oczekiwań na coś, co znam – myślę, że wyglądało to mniej-więcej tak, jakby na Żoliborzu ktoś w czapce Wisły poprosił siedzących przy trzepaku chłopaków w szalikach Legii o łyka Sprite’a.

I w czasie tej rozmowy wywiązała się bardzo ciekawa wymiana zdań. Jezus powiedział:

O, gdybyś znała dar Boży i kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić,

na co usłyszał odpowiedź:

Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie i jego bydło?

Myślę, że ta dyskusja przypomina coś, przez co często przechodzę w czasie modlitwy. I dlatego zacząłem od przypomnienia Ci Ewangelii z poprzedniego czytania.

Jezus stojący pod studnią w Sychar jest tym samym Jezusem, którego apostołowie widzieli na Taborze. Jest tym samym Jezusem, który wyszedł mokry z Jordanu, przemienił wodę w wino w Kanie, chodził po Galilei uzdrawiając chorych, ustanowił Eucharystię, umarł na Krzyżu, Zmartwychwstał, wstąpił do Nieba. Tym samym, którego możesz codziennie zobaczyć w tabernakulum i z którym możesz się w każdej chwili spotkać, jeśli tylko chcesz.

Tylko Samarytanka tego nie wiedziała, bo zobaczyła Go przy studni po półdniowej wędrówce, a nie na Górze Tabor, jak rozmawia z prorokami.

Dlaczego mi to przypomina modlitwę? Bo często Jezus skwitowałby ją pewnie słowami „Gdybyś wiedział kim jest Ten, kto do Ciebie mówi…”, a ja bym Mu odpowiedział „Ale czy Ty jesteś większy od [tu wstaw trudną sytuacje, w związku z którą się modlisz]?”.

Myślę, że najtrudniejszą rzeczą w prawdziwej modlitwie jest uświadomienie sobie, że to naprawdę jest czas spotkania z Bogiem. Z Gościem, który jak coś powie, to to coś zaistnieje. Który może Słowem stworzyć Wszechświat i kiedyś Słowem też skończy czas i przestrzeń, które znamy. Że jak umarł, to po trzech dniach nie było po Nim tego widać. Że jest to Ktoś, kto odpowiada „Mówi się proszę” nawet, jak Chuck Norris czegoś od Niego chce.

I nie chodzi o to, że na modlitwie trzeba być małym i zalęknionym. Wręcz przeciwnie – przy dobrym Przyjacielu nie można się tak czuć. Tylko z takiej perspektywy można zobaczyć, że w modlitwie w stylu: „Czy potrafisz, Boże, zrobić coś z…”, „Co Ty możesz w tej sprawie…” albo „Czy Ty w ogóle wiesz, jak trudno jest …” jest po prostu dziwna. Potrafi. Może. Wie. Nawet jeśli nie widzisz u Niego czerpaka.

Jeśli chcesz czasem patrzeć na Niego razem ze mną, zachęcam Cię do zapisania się na mój newsletter. Dzięki temu będę mógł Ci regularnie podesłać moje przemyślenia na temat Ewangelii i życia jak operator.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.