żarówka zakopana w piasku, zdjęcie: glen-carrie@unsplash.com
LFX

Masz dobry pomysł

W ciągu dnia przez głowę każdego z nas przebiegają tysiące, jeśli nie miliony pomysłów (tak, nie chciało mi się szukać danych dalej, niż na pierwszej stronie Google). Niektóre z nich dotyczą zupełnie prozaicznych rzeczy, choćby tego, że napiłbyś się tym razem kawy rozpuszczalnej, a nie z ekspresu. Inne poruszają „grubych” tematów Twojego życia – oświadczyć się, wziąć kredyt na mieszkanie albo zacząć kupować tańsze jedzenie, żeby za rok założyć swój start-up. Internet w ogóle mówi, że raz w roku każdy z nas wpada na pomysł, którego realizacja uczyniłaby go milionerem. A że częściej od milionerów spotykam osoby, które próbują jakoś związać koniec z końcem, dzisiaj chciałbym krótko zająć się Twoim nastawieniem do pomysłów.


Jeśli w telewizji pojawia się jakiś materiał o działaniach lub treningach sił specjalnych, zwykle jest pełen wybuchających „błyskodymek”, strzałów i krzyków. Jakoś rzadko kiedy pokazuje się przygotowania do takich działań. Są w popkulturze wyjątki, jak choćby film „Sześć dni”, który posłużył mi jako inspiracja do jednego z wpisów adwentowych, ale jednak zwykle komandos w materiale czy filmie ma przyjść, postrzelać i wyjść. Pomijane jest to, co dzieje się przed akcją i po niej.

A z samego planowania operacji też można się wiele nauczyć. Gdy operacja lub ćwiczenie dojdą do skutku, to członkowie zespołu bojowego będą odpowiadać za bezpieczeństwo swoje, kolegów oraz cywili i osiągnięcie założonego celu. Dlatego bez sensu by było, gdyby na odprawie przyszedł jakiś wysoki rangą oficer i powiedział im, co mają zrobić. Planowanie akcji w siłach specjalnych to proces, w który zaangażowani są wszyscy, którzy potem będą działać na miejscu. I ci doświadczeni, i dopiero wychodzący ze szkolenia. I oficerowie, i szeregowi. Każdy z nich może zabrać głos, dorzucić swój pomysł albo zgłosić wątpliwość co do ustalanych kwestii. A nawet więcej – każdy ma obowiązek to zrobić.

Dlaczego to jest takie ważne? Operacja specjalna – nawet pozorowana, w czasie ćwiczeń – to nie strzelanka na Playstation, gdzie boty zawsze będą w tym samym miejscu i grzecznie poczekają, aż protagonista do nich dojdzie, a potem je powystrzela. Na polu walki każdy chce wygrać, więc każdy myśli, jak przechytrzyć przeciwnika. Zaangażowanie każdego członka zespołu bojowego w planowanie pozwala zyskać przewagę na tym poziomie jeszcze przed rozpoczęciem operacji. Wygenerowanie jak największej liczby pomysłów w czasie odprawy pozwala wybrać i przedyskutować te, które wydają się być najlepsze. Zadawanie pytań pozwala zwrócić uwagę na kwestie, które być może nie zostały wcześniej uwzględnione. Kwestionowanie ustaleń pozwala wzmocnić plan przez znalezienie i wyeliminowanie słabych punktów. Zaangażowanie doświadczonych operatorów pozwala wykorzystać ich doświadczenie. A danie głosu ich młodszym kolegom – wspomaga generowanie nowych pomysłów i pozwala uzyskać przewagę przez zaskoczenie.

Jak to się ma do naszej codzienności? Raczej lipnie. Mam wrażenie, że zwykle uczą nas zupełnie innego podejścia. W szkole czy pracy wyskakiwanie z własnymi pomysłami często nie jest dobrze widziane, a wręcz karane. W różnych miejscach na spotkaniach spotykałem zdania w stylu „Nie Ty tu jesteś od myślenia” albo „Nie ma głupich pomysłów, ale nie przejdźmy do kolejnego punktu”. Jeśli nigdy w życiu nie usłyszałeś podobnego zdania – daj znać w komentarzu, chętnie poznam:-).

Ale nie chcę teraz pisać o dobrych czy złych praktykach i ich wpływie na rozwój organizacji. Chcę napisać o Twoich pomysłach. A konkretnie chcę Ci powiedzieć, że masz dobry pomysł. Tak, dokładnie ten, przy którym ostatnio się chwilę zastanowiłeś i stwierdziłeś, że przecież nikomu go nie powiesz, bo wezmą Cię za idiotę. Nie bój się go na serio przeanalizować, porozmawiać o nim, opisać go w wolnej chwili, w miarę możliwości przetestować. Jeśli jesteś przekonany, że dany pomysł jest wart realizacji, nie odrzucaj go przez to, że nikt Cię nie uczył wspierania swoich dobrych pomysłów.

Czas płynie niezależnie od tego, czy próbujesz realizować swoje dobre pomysły, czy z różnych powodów odkładasz je na półkę. I to płynie szybko – mamy już za sobą 25% AD 2019. Za dziewięć miesięcy powitamy rok 2020 niezależnie od tego, ile ze swoich pomysłów zrealizujesz.

Idąc dalej – za sześć lat i tak będziemy podsumowywać pierwsze 25 lat XXI wieku. Niektórzy będą wtedy z zazdrością patrzeć na listy najbogatszych startupowców i marudzić, że „tym to się udało”. Inni będą na tych listach może właśnie dlatego, że dzisiaj uwierzyli w to, że ich pomysł jest dobry. Niektórzy będą świętować trzy- lub pięciolecie małżeństwa, a inni dołować się swoją samotnością i tym, że sześć lat temu nie zagadali do tej dziewczyny w tramwaju. Niektórzy będą cieszyli się kolejnym awansem w fajnej pracy, a inni ciągle będą narzekać na kierownika. Niektórzy będą po prostu szczęśliwi, a inni będą ciągle marudzić.

Jasne, że uwierzenie w swój pomysł nie sprawi automatycznie, że znajdziesz się w tej drugiej grupie. Osiągnięcie mniejszego lub większego sukcesu to proces, który zazwyczaj wymaga czasu. Ale, jak każdy proces, do realizacji wymaga wybierania rozwiązań, które sukcesowi sprzyjają – jakkolwiek byś go nie zdefiniował. Odrzucenie pomysłu „bo to mój pomysł” absolutnie temu nie sprzyja.

Więc powtórzę jeszcze raz: masz dobry pomysł. Nie bój się. Nawet jak coś nie wyjdzie, to dasz sobie radę.

Czytając regularnie mój blog dowiesz się, jak mieć więcej czasu na realizację swoich pomysłów, jak je szybko i tanio testować i jak doszlifować je, żeby wykorzystać ich potencjał w pełni. Zapisz się na newsletter, a nie ucieknie Ci żaden wpis. Do tego dorzucę parę materiałów bonusowych, do których inni nie mają dostępu:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.