W Uroczystość Wszystkich Świętych bądź sobą! zdjęcie: tsabina-music-rich@unsplash.com, CC-0
rozpoznanie

Dzień bycia sobą

Ta myśl zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy: gdyby nie Uroczystość Wszystkich Świętych, nie byłoby tego bloga. Literówka (pomyłka w adresie do wysyłki prenumeraty) i plany wydawnicze „Przeglądu Reader’s Digest” sprawiły, że właśnie jadąc na grób dziadków przeczytałem w późnej podstawówce artykuł opisujący szkolenie US Navy SEALs. Z połączenia go z książkami Toma Clancy’ego, zaczęło we mnie kiełkować zainteresowanie światem operacji specjalnych. Kilkanaście lat później zmaterializowało się ono we wpisach na tej stronie. Ale dość o moim blogu, bo chciałem napisać o bardzo obszernym temacie: o wszystkich świętych.


Przez długi czas myślałem (i pewnie parę razy użyłem tego stwierdzenia blogując), że 1 listopada w Niebie trwa największa impreza w roku. Dopiero niedawno zreflektowałem się, że przecież

więcej jest radości z jednego nawróconego grzesznika niż 99 sprawiedliwych

więc teraz walczę z takim obrazem w mojej głowie.

Żeby dobrze zrozumieć, co chcę powiedzieć o dzisiejszej uroczystości, też oczyść najpierw swój umysł ze wszystkich obrazów na jej temat, jakie wprowadziła tam sztuka i kultura. Pozwól przelecieć przez Twoją głowę obrazowi kolejki do świętego Piotra sprawdzającego listę obecności albo tłumu zebranego wokół Tronu Boga, refrenowi piosenki Budki Suflera i każdej innej myśli, jaka się pojawi. Gdy już odjadą w dal, możesz czytać dalej.

Jeśli już odłożyłeś na bok wszystkie wyobrażenia, pomyśl o sobie.

Co naprawdę lubisz robić? W czym czujesz się najlepiej? Kiedy czujesz, że jesteś naprawdę sobą?

Wyobraź sobie, że masz przed sobą bardzo dużo wolnego czasu i możesz w nim robić rzeczy, o których przed chwilą pomyślałeś. Cokolwiek to jest: spanie, chodzenie po górach, granie w gry, rękodzieło, oglądanie filmów, spacery, fotografia, czytanie, jedzenie, oglądanie znaczków… Ty wybierasz. I nikomu nic do tego.

Do tego – jeśli tylko chcesz – możesz to robić z osobami, z którymi najbardziej lubisz spędzać czas. Albo z którymi najbardziej chciałbyś go spędzić. Znowu – nie ma znaczenia, czy będzie to impreza ze znajomymi, wyprawa z dziećmi, obiad z pradziadkami, trening z Muhammadem Alim albo Rockym Balboa, dyskusja z Sokratesem, praca w laboratorium z Arrheniusem… Jeśli tylko pozwoli Ci to poczuć, że żyjesz pełnią życia, to jest właśnie to.

Tak więc robisz to, co najbardziej czujesz, tak jak chcesz, masz na to czas i wiesz, że nikt Ci nie przeszkodzi.

Mniej-więcej tym jest Wszystkich Świętych. Tylko o wiele, wiele bardziej.

Jednym z kluczowych momentów rozwoju mojej wiary było uświadomienie sobie, że święty to nie ktoś, kto dopasował się do szablonu i dzięki temu dało mu się doczepić aureolę do głowy. Brama wiodąca do Królestwa Niebieskiego jest wąska, ale to wcale nie znaczy, że wszyscy przechodzący przez nią są tacy sami.

To, co dzisiaj świętujemy, to prawdziwe diversity. Każdy święty jest inny bo święty to po prostu ktoś, kto jest w pełni sobą. W Niebie obok bosego Franciszka, stoi Fra Giorgio Frassatti z fajką i Ignacy z Loyoli podkreślający wagę regularnych ćwiczeń. Gdzieś trochę dalej Jan Bosco rzuca dzieciakom piłkę dzieciakom do zabawy, gdy Jan Paweł II stoi na bramce podjadając kremówkę, Piotr bawi się pękiem kluczy, Antoni Pustelnik próbuje w tym wszystkim się skupić (i mu wychodzi!), a Teresa dziwi się, jak oni mogli przeoczyć przejście z czwartej do piątej komnaty.

Paru innych mieszkańców Nieba opisałem w poprzednim wpisie o 1 listopada.

W Niebie po prostu każdy może być sobą i ma do tego przestrzeń.

W  takiej perspektywie możesz nie przejmować się sporem, czy na cmentarz lepiej pójść pierwszego, czy drugiego listopada. Jeśli idąc tam czujesz, że jesteś w tym momencie na właściwym miejscu – to jest pełna celebreacja Uroczystości Wszystkich Świętych.

No to teraz już zostawiam Cię, żebyś mógł świętować ze wszystkimi świętymi. Jeśli masz swoje przemyślenia na temat tej uroczystości albo chcesz dodać coś do tego, co napisałem – zapraszam. Komentarze na Ciebie czekają.

Przeczytałeś i myślisz, że to ma sens? Zapisz się na newsletter, żebym mógł Ci powiedzieć o następnym wpisie!

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.