ubłocone buty, zdjęcie: MC1 Matthew Leistikow@US Army, CC-0
odprawa

Droga dla każdego (Łk 9, 28b-36)

Gdy wychodzę w teren, czystość mojego ubrania staje dla mnie sprawą drugorzędną. Często do celu – na przykład na szczyt góry – dochodzę ubłocony przynajmniej po kolana. I zwykle bardzo mnie dziwi, że inni po przejściu tej samej trasy są nadal w czystych ciuchach. Podobne zdziwienie musieli przeżyć Apostołowie w czasie Przemienienia Pańskiego. A nawet większe – bo ubrania Jezusa były nie tyle nieubrudzone, co czystsze, niż przed wspinaczką.

Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie! W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili o tym, co widzieli.

Myślę, że wyjście na Górę Tabor, które święty Łukasz streszcza krótkim „i wyszedł na górę”, jest obrazem życia każdego z nas i w tym kluczu chciałbym zatrzymać się nad niedzielną Ewangelią.

W czasie wyjścia na Tabor, Jezus prawdopodobnie nie odróżniał się od Piotra, Jana i Jakuba. Szli jednym szlakiem – pewnie w parometrowych odstępach, rozciągnięci na całej szerokości ścieżki. Ot, czterech turystów. Pewnie każdy z nich czasem się potknął, czasem zatrzymał, żeby odsapnąć, może poślizgnął i przewrócił. To dla mnie jest obraz życia człowieka. Jezus przeżył je dokładnie tak samo, jak Piotr, Ty i ja. Pod tym względem nie miał ani trochę bardziej „z górki”.

Jezus na Górze Tabor pokazał nowy pomysł na życie i śmierć

Na podstawie moich górskich doświadczeń wyobrażam sobie, że apostołowie po przejściu tych kilkuset metrów mieli brudne ubrania. Mniej lub bardziej w zależności od tego, czy na ścieżce leżał kurz, czy błoto. I, jak napisał Ewangelista, chcieli położyć się spać. To było starotestamentalne podejście do życia: gdy ono się skończy, człowiek przez swoją grzeszność – czyli cały brud, jaki przylgnął do niego w drodze – idzie do Szeolu, żeby tam czekać w bezczynności.

Jezus na szczycie zachował się inaczej. Jego szata stała się tak biała, że raziła. Była bielsza, niż przed podjęciem drogi. To dla mnie obraz tego, że On w czasie życia ziemskiego stał się do nas podobny we wszystkim, oprócz grzechu. Nie chciał też odpocząć po zdobyciu szczytu – tylko zaczął tam rozmawiać z Mojżeszem i Eliaszem. Po przejściu drogi życia znalazł się tam, gdzie są święci – w Niebie.

To było nowe podejście do życia. Jezus chciał pokazać trzem Apostołom – a przez nich całemu światu – że niezależnie od tego, w co zaplątają się w życiu i w jakie grzechy wpadną, jeśli idą przez życie z Nim, to mogą na końcu trafić do Nieba. Że coś takiego jest dostępne dla każdego z człowieka.

Dzisiejsza Ewangelia kończy się stwierdzeniem, które stało się dla mnie jasne dopiero, gdy popatrzyłem na Górę Tabor jako na symbol życia. Wcześniej absolutnie nie rozumiałem, dlaczego Jezus nie chciał, żeby Apostołowie rozgłaszali Jego przemienienie. Przecież mieli w rękawie asa, który powaliłby całą talię faryzeuszów. „O, nasz nauczyciel rozmawia z Eliaszem i Mojżeszem, a wasz?”. Teraz widzę, że chodziło o pewną uczciwość. O niemówienie czegoś na wyrost. Wtedy, na Taborze, to była „wersja demo”. Jezus tylko pokazał Piotrowi, Janowi i Jakubowi, jak może wyglądać życie Chrześcijanina. Z ogłoszeniem tego innym musieli poczekać do Zmartwychwstania, bo dopiero wtedy ścieżka Jezusa otwarła się dla każdego człowieka. I wtedy, po Zesłaniu Ducha Świętego, Apostołowie zaczęli na tę ścieżkę zapraszać innych.

Ta ścieżka naprawdę jest otwarta dla każdego. Dla Ciebie też.

Jeśli chcesz, możemy przynajmniej część tej drogi przejść razem. Wystarczy, że zapiszesz się na newsletter:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.