kręta i nierówna droga, zdjęcie: jesse-bowser@unsplash.com, CC_0
odprawa

Czym wiara nie jest? (Łk 3, 1-6)

Na końcu świata wiara się skończy, bo będziemy mieli znowu pewność istnienia Boga. Nadzieja się skończy, bo będziemy w Niebie. Zostanie tylko Miłość. Ale żeby doczekać do tego punktu, tu na ziemi potrzebujemy wiary. Tylko kierując się nią, możemy spotkać się z Bogiem. Niestety, wielu z nas – nawet bardzo religijnych – zamiast niej stosuje dwa „tańsze zamienniki”. Imitacje, które – jeśli nie zostaną nazwane po imieniu – mogą stać się murem, który oddzieli nas od Żyjącego Boga.


Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni. Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: „Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi. I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”.

Jeśliby słowa z dzisiejszej Ewangelii traktować dosłownie, nie ujrzymy zbawienia Bożego, dopóki nie wyrównamy każdej góry i każdego pagórka, nie wyrównamy każdej doliny i nie wyprostujemy wszystkich dróg. Patrząc na ten ostatni element, polscy drogowcy pilnują tego, żebyśmy mieli jeszcze dość dużo czasu przed Paruzją. Warto ten czas wykorzystać na rozprawienie sobie z „tańszymi zamiennikami” wiary.

Pierwsza imitacja wiary to wiedza. Ta, którą przeciwnicy religijności próbują wykorzystać jako argument w dyskusji, a początkujący teologowie do pokazania tego, jak blisko są Boga. Ale sama wiedza o tym, z czym rozprawiali się na Soborze Nicejskim, kiedy i dlaczego ustawiono celibat albo jak powiedzieć „Ojcze nasz” w dwunastu językach nie zbliży nikogo do Boga nawet na centymetr. Podobnie, jak nie oddali od Niego. Duch Święty, za pomocą pióra świętego Łukasza, rozprawia się z poleganiem na wiedzy w bardzo perfidny i zabawny sposób. Początek dzisiejszego czytania, na pierwszy rzut oka, pozwala bardzo dokładnie określić, kiedy Jan Chrzciciel zaczął swoją działalność:

Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza.

I wszystko byłoby fajnie, tylko… to zdanie historyczne nie mówi totalnie nic. A dokładniej – jak kiedyś przeczytałem w miesięczniku „W drodze” (wybaczcie, nie mogę teraz znaleźć odpowiedniego artykułu), można je zinterpretować na wiele sposobów, a wyznaczone daty rozpoczęcia działalności Jana są sprzeczne. To dla mnie jasny sygnał: spotkanie z Bogiem nie ma w naszej naukowej wiedzy. Jeśli spróbujemy na niej oprzeć swoją religijność, trafimy w końcu na manowce.

Druga imitacja wiary ukryta jest w słowach:

prostujcie ścieżki dla Niego; każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi.

Z czym Ci się kojarzy równanie gór, wygładzanie wybojów i prostowanie zakrętów? Mi z naszą emocjonalnością. To w tym obszarze mamy wzloty i dołki, a czasami potrafimy tę sferę naszego życia totalnie pokręcić. A często na swoją wiarę patrzymy właśnie przez pryzmat emocji. Że przy tej modlitwie to się dobrze czuje, jak ten ksiądz mówi, to tak ciepło mi się na sercu robi, jak mam doła, to sobie odmówię tajemnice bolesne na różańcu i tak dalej. A wiara nie jest emocjami. O. Joachim Badeni OP mówił wręcz, że trzeba je wygasić, żeby zacząć się naprawdę modlić. Spotkanie z Bogiem to nie jest nasze chwilowe widzimisię. On JEST od zawsze i na zawsze. Dlatego moje chwilowe emocje mogą uniemożliwić mi spotkanie z Nim.

Czy to znaczy, że i wiedza, i emocje są złe? Nie. Bądź co bądź, to właśnie o nich święty Łukasz napisał na 14 wersetów przed opisem początku publicznej działalności Jezusa. Ani wiedza, ani emocje nie zastąpią wiary potrzebnej do spotkania z Bogiem. Ale mogą być drogami prowadzącymi do tej wiary, o ile tylko nie będziemy ich z wiarą mylić. Poznawanie świata – nawet świata naszych pojęć – prowadzi w końcu do Stwórcy. Nasze uczucia pomagają nam określać co jest dobre, a co złe. Możesz więc uczynić ze wiedzy i emocji narzędzia dla swojej wiary. Ale tylko narzędzia – nic więcej. Do tego narzędzia, których musisz nauczyć się odpowiednio używać, żeby wykorzystać je na drodze do spotkania z Bogiem.

Na Adwent 2018 przygotowałem dodatkowe narzędzie pomagające spotkać się z Tym, który przychodzi. Jest to cykl „Czekając na…„, który opiera się wiedzy, którą wynosimy z naszego codziennego czekania. Jeśli zapiszesz się na newsletter, nie przegapisz żadnego z odcinków:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.