jak dają, to bierz Ducha Świętego!, zdjęcie: kari-shea@unsplash.com, cc-0
odprawa

Czy Ty wziąłeś? (J 20, 19–23)

Dzisiaj mamy drugie co do ważności święto w Chrześcijaństwie. W dwóch czytaniach usłyszymy o tym, jak to dzień (lub pięćdziesiąt dni) po Wielkanocy Jezus posłał na początkujący Kościół Ducha Świętego. I, chociaż napędzani tym Duchem apostołowie zanieśli Ewangelię na cały świat, patrząc na współczesny Kościół czasem trudno uwierzyć, że ten Duch ciągle w nim działa. Dzisiaj chciałem Ci zadać dość absurdalne (a wręcz obraźliwe) pytanie, które pomoże znaleźć nam wytłumaczenie, dlaczego tak jest i co z tym zrobić.

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku, i rzekł do nich: ”Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzeki do nich: ”Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: ”Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.

Dzisiejszą uroczystość nazywamy Niedzielą Zesłania Ducha Świętego. W pierwszym czytaniu (Dz 2, 1-11) usłyszymy opis, który dominuje w moim wyobrażeniu tego wydarzenia:

Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym,

Zarówno nazwa dzisiejszego dnia, jak i ten opis nasuwają mi obraz wydarzenia, w którym jedynie Bóg wykazał aktywność, a ludzie mogli być bierni. Apostołowie sobie siedzieli, a Duch Święty został na nich zesłany i już go mieli. Koniec pieśni (a w sumie początek).

Ale w Ewangelii znalazłem jeden szczegół, który mi ten obraz zburzył. W niedzielę po Wielkanocy, Jezus nie powiedział do uczniów zebranych w wieczerniku „Macie Ducha Świętego”, tylko

Weźmijcie Ducha Świętego.

A więc było to inaczej, niż myślałem. To nie było jednostronne tchnienie Boga na początkujący Kościół. Żeby Duch zaczął działać, apostołowie musieli Go przyjąć. I myślę, że nic się nie zmieniło w tej materii od tamtego czasu.

Zachęcam Cię, żebyś w ramach przygotowania do tej uroczystości w tym roku zadał sobie dzisiaj pytanie:

Czy ja już wziąłem Ducha Świętego?

Wiem, na pierwszy rzut oka odpowiedź wydaje się oczywista. Przecież jestem (i myślę że Ty też, skoro to czytasz) ochrzczony, bierzmowany i już parędziesiąt razy obchodziłem tę uroczystość. Ale weryfikacja w Chrześcijaństwie nie polega na sprawdzeniu, czy jest wpis w książce i czy ktoś w pudle w piwnicy trzyma obrazek „Pamiątka Bierzmowania”. W Mt 7, 16, Jezus podał jedyne kryterium, którym powinniśmy się kierować:

poznacie ich po ich owocach.

Chociaż strasznie nie lubię, gdy to zdanie jest nadużywane, tutaj widzę dla niego zastosowanie. Szczególnie, że w Ga 5, 22-23 (czyli fragmencie dzisiejszego drugiego czytania) święty Paweł jasno zdefiniował owoce Ducha Świętego:

Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.

Tak więc lista kontrolna na dzisiaj: gdybyś zapytał pięciu dobrych znajomych o Twoje główne cechy, to dziewięć pierwszych odpowiedzi brzmiałoby:

  • miłość,
  • radość,
  • pokój,
  • cierpliwość,
  • uprzejmość,
  • dobroć,
  • wierność,
  • łagodność,
  • opanowanie?

Ja nie jestem pewien, czy bym to usłyszał.

Jeśli Twoja odpowiedź brzmi „nie” albo „nie wiem” (bo i tak może się zdarzyć), warto zadziałać. Ba – nawet trzeba! I tutaj wysuwa się na pierwszy plan piękno sensu liturgii Kościoła. Bo uroczystość to nie tylko wspomnienie tego, co działo się prawie dwa tysiące lat temu. To okazja do przeżycia tego „na żywo” i wzięcia udziału w całym wydarzeniu.

Jeśli więc po tym wpisie uznasz, że potrzebujesz Ducha Świętego, powiedz Bogu w czasie słuchania Ewangelii, że chcesz tego Ducha wziąć. W ogóle – bierzmy Go garściami, żebyśmy mogli wydawać Jego owoce!

Bo Kościół to, przede wszystkim, Ty i ja. Jeśli czegokolwiek w nim nie zaczniemy zmieniać od siebie – to takie zmiany są psu na budę.

Podobał Ci się ten wpis? Coś Cię w nim skłoniło do przemyśleń? Napisz o tym w komentarzu! Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych rozważań z Ewangelii, najlepiej zapisz się na mój newsletter. Dostaniesz ode mnie materiały bonusowe (tylko dla odbiorców newslettera) i napiszę do Ciebie zawsze, gdy opublikuję nowy wpis.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.