Czekając na... - Adwent 2018, zdjęcie: Ben White @unsplash.com CC-0
rozpoznanie

Czekając na… zielone światło

Nie wiem, w jak dużej miejscowości mieszkasz, ale zapewne temat korków nie jest Ci obcy. Ja teraz poruszam się po Krakowie głównie autobusem i nie jest dla mnie niczym dziwnym, że w godzinach szczytu przejazd siedmiu przystanków potrafi trwać cztery-pięć razy dłużej, niż w okresach mniejszego nasilenia ruchu. Parę lat temu dużo jeździłem po mieście samochodem i stanie w korkach stało się dla mnie w końcu czymś bardzo naturalnym. Ale nawet wtedy z wytęsknieniem czekałem na to zielone światło, żeby przejechać chociaż kilka metrów do przodu.


W ogóle uwielbiam, jak koło sygnalizatora jest taki zegar pokazujący, ile pozostało do zmiany świateł. Niestety, w Krakowie jest to bardzo rzadki widok. I w tym wpisie zawsze, gdy piszę o światłach ulicznych, mam na myśli najzwyklejszą sygnalizację – bez odliczania czasu, bez strzałek i tak dalej. Prosty, zwykły sygnalizator.

Po co kierowca czeka na zielone światło? Chyba oczywiste jest że po to, żeby jechać. Czasami może po prostu wbić się na długą prostą i złapać „zieloną falę”, czasami – we wspomnianych korkach – będzie to przejechanie dwóch metrów i kolejne zatrzymanie. Ale chyba zawsze dla kierującego moment, w którym można puścić sprzęgło i (w porywach) dodać trochę gazu, zawsze jest fajny.

Święty Jan pisał że jeszcze nie wiadomo, czym będziemy (1 J 3, 2), a święty Paweł zapowiedział, że będą to dla nas rzeczy niewyobrażalne (1 Kor 2, 9). Tak więc Chrześcijanin czeka na Paruzję dokładnie tak, jak kierowca wyjeżdżający na pustą trójpasmówkę po odstaniu swojego w korku. Nasze życie to właśnie dojeżdżanie do sygnalizatora ulicznego w korku. Co prawda poruszasz się do przodu ale wiesz, że nie taka była główna idea przy konstruowaniu samochodu. Już widzisz przed sobą tę pustą prostą, którą za chwilę będziesz mógł pomknąć, ale jeszcze tam nie jesteś. Wiesz, że niedługo – ale nie wiesz dokładnie, kiedy – światło zmieni się na zielone i będziesz mógł w tę ulicę wjechać. Teraz możesz tylko przejechać te trzy metry i zatrzymać się przed ciągłą linią narysowaną na jezdni, a potem czekać. Czekać uważnie, żeby nacisnąć gaz od razu po zmianie światła na zielone.

Różnica pomiędzy korkiem a życiem jest taka, że dla Boga nie ma problemu w tym, żebyśmy wszyscy na raz dojechali do linii zatrzymania i czekali na sygnał do prawdziwej jazdy. Wypatrujmy więc uważnie zmiany świateł, żeby po niej od razu nacisnąć gaz.

W cyklu „Czekając na…” przyglądam się sytuacjom związanym z oczekiwaniem, które wielu z nas zna z codziennego życia. W tych sytuacjach szukam wskazówek, które mogą pomóc w przeżywaniu Adwentu – powtórnego przyjścia Jezusa, na które czekamy. Żeby nie przegapić żadnego odcinka – zapraszam do zapisania się na newsletter:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.