Czekając na... - Adwent 2018, zdjęcie: Ben White @unsplash.com CC-0
rozpoznanie

Czekając na… naprawienie awarii internetu

Czekanie na Paruzję ma dla mnie wydźwięk bardzo pozytywny. Ale wiem, że dla niektórych apokalipsa wydaje się straszną rzeczą. Dlatego dzisiaj w porównaniu wykorzystam coś bardzo przerażającego – awarię dostępu do internetu.


Mam nadzieję, że nie siedzisz teraz skulony pod biurkiem przerażony tym, co napisałem, tylko przeczytasz wpis do końca.

Internet nas schwytał w swoją sieć – czego najlepszym dowodem jest to, że ja umieściłem na blogu ten tekst, a Ty go czytasz. Najpierw zaczęliśmy podłączać do niego komputery. Potem telefony i zegarki. Następnie podłączyliśmy do internetu telewizor. A potem nawet wymyśliliśmy IoT i chcemy, żeby wszystko miało połączenie z siecią.

Skutkiem tego jest powolne uzależnianie poszczególnych obszarów naszego życia od dostępu do internetu. A co za tym idzie – awaria internetu jest coraz większym problemem, a dla niektórych to prawdziwa tragedia. Nie wiedzą co robić. Nie wiedzą, gdzie się podziać. Nie wiedzą, jak ugotować wodę na herbatę. Tracą zdolność racjonalnego myślenia (sprawdzone – wiele osób nie pomyśli o tym, że może korzystać z internetu w telefonie!). Nie mówiąc już o wymyśleniu, że film można oglądnąć w telewizji, a muzyki posłuchać w radiu.. Znam ludzi, którzy w przypadku odcięcia od netu naprawdę tylko siedzą i klikają co chwilę w ikonkę łączności z siecią w nadziei, że nagle się coś samo naprawi.

W obliczu tego wszystkiego serwisant, który zdalnie lub na miejscu naprawia nasze łącze, jest prawdziwym bohaterem. Przychodzi, coś grzebie i już jesteśmy znowu podłączeniu do wodociągu informacji ze świata i możemy sprawdzić, co jadł na śniadanie ktoś, kogo sześć lat temu minęliśmy na korytarzu w byłej pracy.

Ale nie tylko aspekt katastroficzny sprawia, że awaria internetu przywodzi mi na myśl Paruzję?

Chciałbym, żebyśmy potrafili czekać na powtórne przyjście Jezusa tak, jak niektórzy czekają na naprawienie internetu. Żebyśmy z tego czekania nie mogli się odnaleźć. Żebyśmy co parę sekund pytali i sprawdzali „czy to już?”. Nie tylko w Adwencie.

No i jeszcze jedno: w naprawie łącza internetowego chodzi o przywrócenie pełnej łączności. W Paruzji też. To będzie moment, kiedy ostatecznie naprawimy swoją łączność z Bogiem i innymi.

W cyklu „Czekając na…” przyglądam się sytuacjom związanym z oczekiwaniem, które wielu z nas zna z codziennego życia. W tych sytuacjach szukam wskazówek, które mogą pomóc w przeżywaniu Adwentu – powtórnego przyjścia Jezusa, na które czekamy. Żeby nie przegapić żadnego odcinka – zapraszam do zapisania się na newsletter:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.

PS. Żeby nie było, że odszedłem od motywu przewodniego… to ustalmy, że serwisant od dostawcy internetu przyjechał autobusem, dobra?

PPS. Tak, przez ostatnie dwa dni trochę przyspałem – zupełnie realnie. Po napisaniu wpisu o oczekiwaniu na odpoczynek miałem tak intensywną końcówkę tygodnia, że po prostu wieczorem padałem nad klawiaturą i budziłem się rano.