Czekając na... - Adwent 2018, zdjęcie: Ben White @unsplash.com CC-0
rozpoznanie

Czekając na… Mszę

Adwent to czas oczekiwania. Dlatego w tym roku chcę zostawić Ci codziennie krótkie rozważanie na temat czekania w naszym życiu i tym, jak się to ma do oczekiwania na Paruzję. Ponieważ dzisiaj jest niedziela, zacznę od czekania na Mszę Świętą.

Mam nadzieję, że byłeś dzisiaj na Mszy. Jeśli nie – to pierwsza rzecz, nad którą warto by było popracować.

Jeśli byłeś – zastanów się teraz, ile minut przed rozpoczęciem Mszy przyszedłeś do kościoła i dlaczego.

Jeśli się w ogóle spóźniłeś – wracamy do pierwszego akapitu – warto nad tym popracować. Doczytaj do końca wpisu żeby dowiedzieć się, dlaczego.

Jeśli przyszedłeś „na styk” – OK. Ale mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wpisu zmienisz to w przyszłym tygodniu.

Jeśli przyszedłeś parę albo paręnaście minut wcześniej – dlaczego tak zrobiłeś? Taki był plan? Tak wyszło, bo akurat tak przyjechał Ci tramwaj czy autobus? Zaplanowałeś odpowiednią rezerwę czasową, a tu jak na złość dzieci ubrały się za pierwszym razem i musieliście wyjść za wcześnie? A może chciałeś w tym czasie się pomodlić albo pójść do spowiedzi?

Dlaczego o to pytam? Przyjście do kościoła przed Mszą wydaje się banalną rzeczą bez większego znaczenia. Ważne jest przecież, żeby być na miejscu mniej-więcej w trakcie pieśni na wejście. W niektórych kościołach wcześniejsze przyjście pozwala co najwyżej usłyszeć wypominki albo wziąć udział w jakimś dodatkowym nabożeństwie. W innych – po prostu pozwala posiedzieć w ławce i pogapić się w ołtarz bez większego sensu. I właśnie ten ostatni przypadek jest w tym momencie dla mnie najbardziej interesujący.

Jeśli tak robisz, to przez te parę lub paręnaście minut siedzisz w otoczeniu innych ludzi – Kościoła – czekając, aż przyjdzie Jezus – w osobie kapłana i w Eucharystii – żeby z nami spożyć ucztę.

Dokładnie tak samo i na to samo czekamy w sensie eschatologicznym – oczekując na Paruzję.

Dlatego zachęcam Cię, żebyś następnym razem (na przykład przed Roratami – to świetne wyzwanie) wybrał się do Kościoła celowo wcześniej bez pomysłu na wykorzystanie tych kilku dodatkowych minut w świątyni. Po prostu przyjdź, zajmij jakieś miejsce i uświadom sobie, że właśnie czekasz na taką wersję demo tego, co będzie na końcu świata.

W cyklu „Czekając na…” przyglądam się sytuacjom związanym z oczekiwaniem, które wielu z nas zna z codziennego życia. W tych sytuacjach szukam wskazówek, które mogą pomóc w przeżywaniu Adwentu – powtórnego przyjścia Jezusa, na które czekamy. Żeby nie przegapić żadnego odcinka – zapraszam do zapisania się na newsletter:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.