Czekając na... - Adwent 2018, zdjęcie: Ben White @unsplash.com CC-0
rozpoznanie

Czekając na… koniec L4

Gdy po studiach zacząłem pracować, z pierwszego wyjazdu służbowego – na Ukrainę – przywiozłem wirusa, który mnie położył w łóżku na trzy tygodnie. Od tego czasu nie lubię siedzieć na L4 i zawsze – a szczególnie, gdy już czuję się lepiej i mogę normalnie funkcjonować – czekam na dzień, kiedy będę mógł wrócić do pracy. Nie wiem, czy też tak masz (pewnie zależy to od tego, jak bardzo lubisz swoją pracę), ale mnie po prostu nudzi za długie leżenie w łóżku i czekam na dzień, w którym okres zwolnienia się skończy.


Jeśli w czasie zwolnienia lekarskiego zdrowieję i w końcowych dniach czuję się już dobrze, różnica pomiędzy ostatnim dniem zwolnienia a pierwszym dniem po L4 jest administracyjna – mój potencjał w te dwa dni jest praktycznie taki sam. To, że w jeden dzień mam leżeć, a w następny mogę chodzić, wynika jedynie z papieru (a teraz już nawet nie piszą tego na papierze). Ale ten papier sprawia, że jednak nie mogę w pełni funkcjonować.

Adwent to właśnie ta noc oddzielająca ostatni dzień choroby od pierwszego dnia zdrowia. Czekanie na Paruzję jest czekaniem na to, aż Ktoś pozwoli nam wrócić do normalnego życia (bo nasze najnormalniejsze życie było w Raju) i korzystać z niego w pełni. Wobec tego, co nas czeka w Niebie i co będziemy mogli tam robić, nasze życie jest właśnie leżeniem w łóżku i czekaniem, aż będziemy mogli swobodnie z niego wyjść.

Ale celowo porównuję Adwent jedynie do końcowego etapu bycia na L4 – tego, w którym czujesz się już dobrze. Możesz być naprawdę święty już tutaj, na Ziemi. Możesz być mistykiem i mieć w czasie modlitwy bezpośrednią łączność z Bogiem. Możesz dokonywać cudów za życia. A możesz być po prostu świeżo po spowiedzi – dokładnie na to samo wyjdzie. Te wszystkie przykłady to właśnie sytuacja, kiedy czujesz się już dobrze i mógłbyś góry przenosić, ale… no właśnie, trzyma Cię data wypisana na druku zwolnienia lekarskiego. Żeby w pełni wejść do Nowego Jeruzalem – nawet w tych paru przypadkach, kiedy możesz już je częściowo odczuwać za życia – potrzebujesz Paruzji, więc na nią czekasz – tak, jak chory czeka na pierwszy dzień po zakończeniu zwolnienia.

W cyklu „Czekając na…” przyglądam się sytuacjom związanym z oczekiwaniem, które wielu z nas zna z codziennego życia. W tych sytuacjach szukam wskazówek, które mogą pomóc w przeżywaniu Adwentu – powtórnego przyjścia Jezusa, na które czekamy. Żeby nie przegapić żadnego odcinka – zapraszam do zapisania się na newsletter:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.