odprawa

Codzienne niebo (Mt 13, 24-43)

Lubimy przejadać święta. Patrząc na ulotki z hipermarketów wiemy, że jak w promocji jest karp, to będzie Boże Narodzenie. Jak jajka – Wielkanoc się zbliża. Może nawet dla niektórych są to jedyne oznaki świętowania. Wyobrażam sobie, że gdyby w Izraelu w czasach Jezusa działały hipermarkety, niektórzy Żydzi rozpoznawaliby Paschę tylko po tym, że z oferty wycofano zakwas.

Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast? Odpowiedział im: Nieprzyjazny człowiek to sprawił. Rzekli mu słudzy: Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go? A on im odrzekł: Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza. Inną przypowieść im powiedział: Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach. Powiedział im inną przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło. To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata. Wtedy odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście! On odpowiedział: Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!

Jezus, jako dobry rabin, nauczał w przypowieściach. Starał się trudne sprawy wiary wyjaśnić analogią do codziennych czynności swoich słuchaczy. W dzisiejszym czytaniu z Ewangelii według św. Mateusza znajdziemy trzy przypowieści. Dwie – o żniwach i o ziarnku gorczycy – prawdopodobnie będą omawiane w czasie większości kazań w kościołach. Po nich św. Mateusz umieścił krótką przypowieść, na którą zwrócił mi uwagę o. Adam Szustak w „Lekcjach Gedeona” – o zaczynie. Ma tylko jedno zdanie i może dlatego jest tak trudna, że lubimy jej unikać i nie zwracać na nią uwagi.

Przypowieść ta podaje obraz Królestwa Bożego trochę inny niż ten, który podawali prorocy. Pewnie wiele osób, myśląc o Niebie, ma przed oczami obraz bardzo długiego bycia na Mszy, przed którą wkręcą nam w plecy skrzydła i stelaż na aureolę. Inni (z którymi już bardziej się zgodzę), wyobrażają sobie Niebo jako nieustanną ucztę, świętowanie i imprezę.

zdjęcie: USASOC News Service@flickr.com, CC-BY

W przypowieści o zaczynie Jezus przekazuje coś, co burzy obydwa te wyobrażenia. Treść przypowieści jest bardzo prosta: kobieta wzięła zakwas, wrzuciła go do ciasta z 32 litrów mąki i odstawiła, a ciasto się zakwasiło. Pewnie była to czynność, którą większość kobiet w Izraelu wykonywała przynajmniej raz dziennie, żeby przygotować chleb dla całej rodziny. Może raz na kilka dni, skoro mówimy o ponad 30 litrach mąki. W każdym razie nic specjalnego, prawda? Jest to wręcz sprzeczne z obrazem świętowania, jaki nosili w sobie słuchacze Jezusa – w końcu w największe święto musieli pozbyć się całego zakwasu z domu. Tak więc ten obraz Nieba nie ma nic wspólnego ze świętowaniem! Może więc były to kolejne słowa, po których słuchacze Jezusa zgrzytali zębami i chcieli Go zabić?

Według mnie Jezus w tym jednym zdaniu przypowieści chciał nam przekazać, że Niebo, a więc i osobista świętość każdego z nas, jest oparte na prostych, codziennych czynnościach. Że świętość bardziej od tego, czy chodzisz w Wielkanoc (czy nawet co niedzielę) na Mszę zależy od wykonywania codziennych zadań z miłością do Boga i byciem z Nim przyjaźni. Gdy popatrzyłem na tę przypowieść w tym świetle naszło mnie, że muszę przeglądnąć swoje normalne i rutynowe sprawy i zobaczyć, czy na pewno wystarczająco się do nich przykładam. W końcu to do nich będzie podobne Niebo i w nich może być przepis na moją świętość.

 jako mężczyzna i zadaj sobie pytanie: „czy na wzór mojej codzienności będę w Niebie operatorem-paramedykiem?”

Jezus wielokrotnie mówił Faryzeuszom, że nie zbudują świętości długim przesiadywaniem w Synagodze. Wspomniana w przypowieści kobieta potrafiła zbudować swoją świętość na tym, że codziennie robiła ciasto na chleb. I pewnie Bóg pozwolił jej dalej to robić w Niebie. Popatrz na to, co robisz codziennie jako mężczyzna i zadaj sobie pytanie: „czy na wzór mojej codzienności będę w Niebie operatorem-paramedykiem?”

Jeśli czujesz, że ten wpis pomógł Ci zbliżyć się do Nieba, zachęcam do regularnego czytania mojego newslettera. Przy okazji obiecuję, że nie będę pisał do Ciebie codziennie.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.

Jeden komentarz