słodycze umilają życie, zdjęcie: sharon-mccutcheon@unsplash.com, CC-0
odprawa

Bez cukru (Mk 8, 27-35)

Lubimy cukier. Niezależnie od tego, czy jest to zwykła sacharoza, syrop glukozowo-fruktozowy czy czysta glukoza – cukier jest fajny. Dodany do praktycznie dowolnego jedzenia – od napoju do frytek w fast-foodzie – sprawia, że coś bardziej nam smakuje i chcemy częściej daną rzecz jeść. Cukier pomaga znieść trudne i smutne chwile, więc go sprowadzamy na wszystkie stresujące okazje. A jak już się czegoś nie da fizycznie posłodzić, to przynajmniej próbujemy zrobić to dodając do zdjęć różowe chmurki i „głębokie” cytaty. Fajnie by było, gdyby w ogóle taki mentalny cukier był w naszym życiu wszędzie. Jest tylko jeden mały problem – w takim życiu nie usłyszysz o czymś dobrym.

Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: „Za kogo uważają Mnie ludzie?” Oni Mu odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków”. On ich zapytał: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedział Mu Piotr: „Ty jesteś Mesjasz”. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku”. Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je”.

W dzisiejszej Ewangelii widzimy scenę, w której Szymon-Piotr próbuje przekonać Jezusa do wyboru właśnie takiego cukierkowego życia. Do osłodzenia wizji cierpienia, którą chwilę wcześniej przytoczył Mistrz. Z jednej strony pewnie chciał ochronić przyjaciela przed cierpieniem, a przynajmniej życiu z ciągłym myśleniem o cierpieniu. Przecież byli w kwiecie wieku i właśnie wchodzili na szczyt popularności w całej Judei. Z drugiej – jako świeżo wyznaczony przyszły papież mógł bać się, że po takich słowach Nauczyciela ich słupki popularności mogą polecieć w dół, więc trzeba było namówić Rabbiego na zmianę strategii marketingowej.

Reakcja Jezusa na napomnienie ze strony świętego Piotra jasno pokazuje, że Jezus takiej cukierkowej wizji życia mówi stanowcze i zdecydowane:

Nie!

Co więcej – jasno mówi, że myślenie „cukierkowe” kłóci się z myśleniem Bożym. Co nawet dla mnie jest szokujące, bo przecież Bóg stworzył ludzi jako wolnych od cierpienia.

Trochę światła na tę kwestię rzucają dalsze wyjaśnienia, których Jezus udzielił swoim uczniom po ochrzanieniu Piotra. Każdy, kto chce pójść za Jezusem, musi zrobić tylko trzy rzeczy:

  • zaprzeć się samego siebie,
  • wziąć swój krzyż,
  • naśladować Jezusa.

Myślę, że te wytyczne są absolutnie jasne dla kogoś, kto odbył swoją życiową selekcję.

W zaparciu się samego siebie nie chodzi o wyrzeczenie się wszystkich swoich pragnień czy zrezygnowaniu z fajnych rzeczy. Chodzi tylko o to, żeby zrobić ten jeden krok więcej, gdy już nie masz siły. Nie posłuchać, gdy Twoje ciało i umysł mówią „to za trudne”. Zaparcie się samego siebie to postawienie kolejnego kroku otartą nogą w czasie nocnego marszu na punkt kontrolny, stłumienie w sobie na minutę chęć nakrzyczenia na kogoś za ten jeden drobiazg, który przelał czarę goryczy albo pomoc koledze z pracy, gdy sobie nie radzi a Ty sam nie wyrabiasz z deadlinem.

Gdy już się zaprzesz, możesz wziąć swój krzyż. To znaczy: przyjąć te wszystkie słabości, które właśnie doprowadziły Cię do stanu, w którym się zaparłeś. Przyznania przed sobą, że mam słabe kolana, jestem drażliwy albo chcę za wszelką cenę pokazać, że jestem lepszy od innych.

No i trzecie: jak już odrobinę pokonasz swoje ograniczenia i przyznasz, że je masz, możesz naśladować Chrystusa. A to dla mnie oznacza pójście dalej takim, jakim jestem. Bez żadnego ściemiania i „ulepszania się” na siłę. Dojście z tą bolącą nogą tak blisko checkpointu, jak tylko dam radę – albo się uda, albo odkryję, że naprawdę jeszcze jestem dzisiaj na to za słaby. Pogadanie z kimś o sytuacji kryzysowej tak, żeby mimo wszystko się do siebie zbliżyć. Próba zorganizowania pracy tak, żeby wyrobić z projektem swoim i kolegi – a w razie czego razem przyjmiecie na klaty porażki. Wchodzę w trudną sytuację teraz – bez czekania, aż się nauczę wszystkiego, co potrzebne w tych sytuacjach i będę lepszy.

I tak, może Ci nie wyjść za pierwszym, drugim czy osiemset czterdziestym trzecim razem. Wtedy wróć do punktu pierwszego i zrób to jeszcze raz.

To właśnie zrobił Jezus. Zaparł się siebie, bo jako Bóg przyjął ciało i naturę człowieka. Wziął swój krzyż gdy zrozumiał, że Jego misją jest zbawienie świata, a mimo to poszedł nad Jordan do Jana. I żył jako stuprocentowy On. A skoro od wielu wieków prorocy zapowiadali Jego męczeńską śmierć to wiedział, że właśnie tak ma zrealizować swoje powołanie i nie dał sobie wmówić czegoś innego. Nawet, gdy miał kryzys w ogrodzie oliwnym.

Zgodnie ze słowami Jezusa, pójście tą drogą oznacza życie Ewangelią. Dopiero jeśli usuniesz ze swojego życia ten dodawany cukier i wejdziesz to, kim jesteś – zgadzając się na związane z tym cierpienia i ograniczenia – odkryjesz, jaką Dobrą Wiadomość Bóg ma dla Ciebie.

I jeszcze drobna uwaga: naprawdę nie chodzi o wielkie rzeczy. Przynajmniej na początku. Jeśli dla Ciebie zaparciem się siebie będzie znalezienie w ciągu dnia dodatkowej minuty na modlitwę albo wyjście tramwaju przystanek wcześniej, żeby przejść 300 metrów do pracy czy szkoły – OK, niech tak będzie. Zacznij od rzeczy małych. Duże przyjdą z czasem, jeśli wytrwasz na drodze Ewangelii.

Na pewno też znajdziesz wokół siebie wielu takich, którzy będą Ci podpowiadać, że nie ma sensu rezygnować z cukru na rzecz krzyża. Nie słuchaj ich tak, jak Jezus nie posłuchał Piotra. To normalne, jeśli oni sami nie potrafią się zaprzeć siebie, wziąć krzyża i żyć w pełni sobą.

A jeśli sam teraz nie możesz tego zrozumieć i uważasz, że to gadanie bez sensu – też się nie przejmuj. Nie zrozumiesz, dopóki pierwszy raz nie wyjdziesz z cukierkowego życia i nie postarasz się zrealizować wszystkich trzech punktów.

Jeśli ostatni paragraf był właśnie do Ciebie może warto dzisiaj wejść na drogę operatora-paramedyka? I to nawet pomijając kwestię wiary. Zapisz się do newslettera, a będę na bieżąco informował Cię o każdym nowym wpisie pokazującym, jak ze swojego dnia zrobić operację specjalną. Krok po kroku. Dostaniesz także mini-przewodnik po starych a wartościowych wpisach.

Jeśli ostatni akapit nie był do Ciebie… to i tak zachęcam do regularnego śledzenia bloga – a newsletter i związane z nim bonusy są do tego najlepszą drogą:-).

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.