30 kg na plecach, zdjęcie: US_Navy_080204-N-0807W-084_CC-0
LFX

30 kg na plecach

Przyznam się: generalnie jestem gadżeciarzem (Panowie, przyznajmy – większość z nas jest). Chociaż ostatnio dążę do tego, żeby mieć trochę mniej rzeczy, to jak już coś mam mieć – staram się, żeby to było dla mnie fajne. A różne ciekawostki – zwłaszcza elektroniczne czy programowe – łatwo przyciągają moją uwagę. Czy można w ten sposób żyć jak operator?

Zanim będę kontynuował myśl ze wstępu, słowo wyjaśnienia. W tym wpisie często pojawi się słowo „gadżety”. Używając go, nie mam na myśli tylko nowinek technologicznych czy materiałów marketingowych. Jako „gadżet” rozumiem coś, o czym myślisz „fajnie by było to mieć”. Dla jednej osoby będzie to ramka na zdjęcia, dla drugiej – tablet, dla trzeciej – siedemnaste mieszkanie na wynajem, dla czwartej – fajna apka na telefon, a dla piątej – nowe hobby czy nauczenie się nowej rzeczy. Po prostu coś, co woła do Ciebie „chcesz mnie!”. Na początku tego wpisu musisz – przynajmniej ogólnie – uświadomić sobie, co jest dla Ciebie gadżetem w takim znaczeniu i mieć to przed oczami, ilekroć w ciągu najbliższych kilku minut przeczytasz słowo „gadżet”.

No więc wróćmy do tematu dźwigania tych gadżetów.

Na pierwszy rzut oka – nie ma problemu. Przecież operator w czasie operacji nosi na sobie broń, sprzęt w kamizelce, w taktyce zielonej często plecak ze sprzętem do bytowania i zapasami. Paramedyk do tego dostaje apteczkę. Lekko licząc, jego kręgosłup musi dźwigać dodatkowe 30 kg (i to w optymistycznym wypadku). Patrząc na to, zainstalowanie ciekawego programu na laptopie albo kupno smart-opaski do monitorowania ćwiczeń nie powinno być problematyczne, bo żyjąc jak operator po prostu musisz mieć odpowiednie wyposażenie.

Oczywiście, nie pisałbym tak, gdyby nie było pewnego „ale”. Kluczowe jest to, czym dla Ciebie są wszystkie gadżety, którymi się otaczasz.

A dokładniej – czy potrafisz sobie poradzić bez nich. Jeżeli tak – generalnie nie ma problemu (chociaż jeśli doczytasz ten wpis do końca to dowiesz się, że jednak problem może być). Za motyw przewodni posłużą mi tutaj dwa stwierdzenia Michaela Stulla, byłego operatora US NAVY SEALs:

Operator uczy się pracować na podstawowym sprzęcie, bo wtedy każda technologia tylko zwiększa jego zdolności bojowe.

Rozwój SOF idzie w stronę mniejszego wykorzystania technologi. Nigdy nie polegaj na niej w pełni.

No właśnie. Dwa pytania:

  1. Czy gadżety, z których korzystasz zwiększają Twoje możliwości?
  2. Czy poradziłbyś sobie bez nich?

Jeżeli na obydwa odpowiedziałeś „tak”, to śmiało możesz z nich korzystać, bo są po prostu dla Ciebie narzędziami. I to takimi, które raczej wykorzystujesz dobrze.

Za to jeśli odpowiedziałeś na któreś pytanie „nie” – gadżety mogą się stawać dla Ciebie artefaktami, a to nie dobrze. Choćby dlatego, że będziesz przez nie oceniał swoją wartość. Przykładowe sytuacje, które mam na myśli, to:

  • Nie wyobrażasz sobie napisania krótkiego tekstu na komputerze w czystym notatniku systemowym, bo potrzebujesz do tego kombajnu pisarskiego.
  • Bez opaski z Bluetoothem nie umiesz biec w odpowiednim dla siebie tempie.
  • Nie zrobisz notatki ołówkiem na kartce papieru wyciągniętej z drukarki, bo potrzebujesz do tego swojego designerskiego notesu.
  • Bez młotka nie potrafisz wbić gwoździa w ścianę.

Wydaje się śmieszne? Uwierz mi, że spotkałem osoby, które tak myślą.

Oczywiście, nie chodzi mi o to, żebyśmy rezygnowali ze wszystkich udogodnień. Jak mogłeś przeczytać trzy miesiące temu – mam swoje ulubione narzędzia do prowadzenia bloga i na co dzień z nich korzystam. Ale jeśli któreś z nich nawali, absolutnie nie miałoby to wpływu na funkcjonowanie bloga. No, może poza serwerem i WordPressem – w ich przypadku potrzebowałbym paru dni na powrót do normalnego działania strony. Tak więc jeśli masz młotek i używasz go do wbijania gwoździ – wszystko jest OK. Dopóki masz z tyłu głowy, że jeśli go zabraknie, możesz z powodzeniem zastąpić go pierwszym lepszym średniej wielkości kamieniem.

Tak więc jeśli po prostu używasz narzędzi, wszystko jest w porządku i Twoje gadżety raczej Ci nie zagrażają.

„Raczej” dlatego, że te 30 kg na plecach dla wielu osób byłoby znacznym obciążeniem. A nawet najsilniejsi operatorzy po parunastu latach służby po prostu mają problemy z kręgosłupem. Dlatego nawet dla narzędzi, co do których wcześniej odpowiedziałeś dwa razy „Tak”, powinieneś zadać sobie trzecie pytanie:

3. Czy dany gadżet mnie nie spowalnia?

Większość osób trochę wolniej będzie poruszała się z 50-kilogramowym plecakiem, niż bez niego. Jeśli na komputerze zainstalujesz paręset aplikacji, system zwolni. Czterdziesta ramka na zdjęcia na półce niekoniecznie pozwala szybko odnaleźć fajne wspomnienia. A nawet jeśli nawet wygląda na bardzo fajny sposób spędzania czasu, warto się zastanowić, czy decydując się na czternaste hobby nie warto odpuścić któregoś z poprzednich 13.

Po prostu – jeśli się przeładujesz, będziesz mniej efektywny. Dlatego warto czasem z czegoś zrezygnować.

Wbrew pozorom, odpowiedź na to trzecie pytanie – i zastosowanie się do niej, jeśli brzmi „nie” – wcale nie jest prosta. Kiedyś miałem ogromny problem z pakowaniem się na wyjazdy, bo po prostu wszystko było dla mnie niezbędne. Przez to miałem najcięższy plecak ze wszystkich i… najczęściej doznawałem kontuzji, które uniemożliwiały mi kontynuowanie marszu. Ten problem w miarę rozwiązałem (chociaż nadal uważam, że czasem warto wziąć odrobinę więcej), ale na przykład na swoim starym komputerze mam zainstalowane pewnie ze sto programów „do pracy”, z czego używam regularnie pięciu. Reszta jest zainstalowana „na wszelki wypadek” i tylko zajmuje miejsce. I chociaż sprzęt na pewno działa przez nie wolniej, to po prostu nie mogę znaleźć czasu, żeby raz a dobrze przysiąść i je odinstalować.

Podsumowując to słowami wspomnianego już Michaela Stulla:

Jeśli radio przemoknie i przestanie działać, i tak musisz je nosić przez cały czas akcji.

No właśnie. Zabierając jakiś gadżet ze sobą – czy to fizycznie, czy mentalnie – pamiętaj, że niekoniecznie łatwo będziesz mógł się go pozbyć. W dwóch wymiarach. Fizycznym – bo nie każdy sprzęt da się łatwo sprzedać, a w międzyczasie zajmuje on miejsce. I psychicznym – bo często możesz łatwo się przyzwyczaić do czegoś i nie zauważysz, kiedy na pytanie nr 2 zaczniesz odpowiadać „nie”.

Więc jak ostatecznie jest z tymi gadżetami? Jeśli są dla Ciebie narzędziami i nie masz ich za wiele – możesz śmiało kontynuować bycie takim gadżeciarzem. Jesteś jak operator, który po prostu chce mieć dobrą kamizelkę i przymocowany do niej sprzęt, którym najlepiej mu się pracuje. Ale jeśli na któreś z podanych przeze mnie pytań odpowiedziałeś „nie”, to dobra pora, żeby zweryfikować Twój stosunek do rzeczy, które masz.

W kontekście tego wpisu dziwnie będzie brzmiała zachęta, żebyś się zapisał do mojego newslettera. Ale jeśli uważasz, że moje wpisy są przydatną częścią Twojego ekwipunku – pole poniżej czeka na Twój e-mail.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.