główny punkt dnia, zdjęcie: jazmin-quaynor@unsplash.com, CC-0
LFX

Główny punkt

Wielu z nas jest zabieganych. Sam zaliczam się do tej grupy. Codziennie chwilę siedzę z kalendarzem i listą zadań zastanawiając się, jak poszczególne elementy dnia poukładać, żeby zrealizować jak najwięcej planów. Kiedyś złapałem się na tym, że taki tryb życia jednak nie jest optymalny, bo utrudnia skupienie się na bieżącym zadaniu. Wtedy przypomniałem sobie o tym, czego nauczyli mnie w czasie szkolenia w wojsku: o głównym punkcie dnia.

Ci z Was, którzy odbywali dowolną formę służby wojskowej pewnie wiedzą, o co chodzi. Większość dni szkolenia ma w swoim planie pewien punkt główny, który musi być zrealizowany i któremu podporządkowuje się wszystkie inne zajęcia. Zwykle jest to punkt szkolenia wymagający specjalnego miejsca, sprzętu, wydania amunicji albo podobnego zabezpieczenia logistycznego. Może być to np. strzelanie, egzamin z WFu, zajęcia taktyczne. Takie zajęcia są realizowane nawet kosztem innych, które można odrobić bez specjalnego przygotowania i zaplecza.

U mnie dobre efekty przyniosło zastosowanie podobnej logiki w stosunku do planu dnia. Analizując listę zadań zacząłem wyznaczać jedną rzecz, którą muszę danego dnia zrobić. Sprawę, której realizacji podporządkowałem cały plan dnia. Z czasem zacząłem każdy dzień dzielić na dwie-trzy strefy (zwykle dom, praca, ewentualnie jeszcze trzecie miejsce, w którym spędzę co najmniej dwie godziny) i wyznaczać „punkt główny” dla każdej z nich. Efekt? Wiedząc, że tę jedną rzecz muszę zrobić, zacząłem lepiej organizować wszystkie pozostałe zadania w planie dnia. Zauważyłem też, że o wiele łatwiej jest mi się skupić na bieżącym zadaniu i pracuję w mniejszym stresie.

Metoda, o której piszę, jest bardzo uproszczoną wersją nadawania swoim zadaniom priorytetów. Myślę, że właśnie w prostocie tkwi jej niesamowita siła. Nie musisz myśleć nad tym, jaki priorytet ma każde poszczególne zadanie w stosunku do innych. Wystarczy zdefiniować tylko jedno, które jest ważniejsze od wszystkich innych. Prostota daje też elastyczność: strefy terytorialne (czyli wariant, który ja stosuję) możesz zastąpić czasowymi (np. rano i popołudnie), jeśli tylko będzie to lepiej pasowało do Twojego stylu pracy. Możesz też eksperymentować z liczbą stref, dla których definiujesz najważniejsze zadania – ale wydaje mi się, że wyznaczenie więcej niż trzech stref zaczyna wprowadzać chaos i obniża efektywność.

Proste rzeczy często sprawdzają się najlepiej w działaniu. Jeśli masz problem z ułożeniem swojego dnia albo czujesz, że nadmiar zadań Cię przerasta – spróbuj zastosować metodę „głównego punktu”. Według niej zostały wyszkolone setki tysięcy żołnierzy, więc jest duże prawdopodobieństwo, że sprawdzi się ona też u Ciebie.

Czytanie mojego bloga nie musi być głównym punktem Twojego dnia. Ale może czasem być w drugim czy trzecim rzędzie rzeczy do zrobienia. Zapisz się na newsletter, a nigdy nie będziesz musiał się zastanawiać, czy napisałem coś nowego:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.