krzyż na tle kamuflażu multicam
LFX

Wyzwanie wiary

Obserwując profil bloga na Facebooku zauważyłem ciekawą zależność. Często w tygodniu, gdy pojawiają się wpisy z serii „Być operatorem” lub „Ostatnio”, liczba polubień rośnie, a w weekend, po publikacji wpisów związanych z Pismem Świętym, maleje. Może niektórzy nie zapoznają się z profilem bloga i klikają odruchowo, może niektórzy czują się oszukani, gdy publikuję rozważania Pisma Świętego, może uważają mnie za Katola… nie wiem. Wiem, że bez tych wpisów blog na pewno by nie był kompletny, bo jedną z cech operatora jest życie duchowe.

O tym, że w czasie rekrutacji do GROMu osoby wierzące są preferowane mówił jeszcze generał Petelicki w „GROM: Siła i Honor”. Kisiel, autor „Trzynaście moich lat w JW GROM”jednym z wywiadów także opisywał swoją duchowość i relację z Bogiem. We wspomnieniach wielu żołnierzy też pojawiają się deklaracje wiary – nawet, jeśli są to „nie jestem bardzo pobożny, ale modliłem się”. Więc myślę, że nie jestem odosobniony w twierdzeniu, że wiara i życie duchowe jest po prostu stałym elementem życia mężczyzny.

Uważam, że prawdziwy ateizm nie istnieje. Można nie wierzyć w Boga w sensie chrześcijańskim, ale w człowieku istnieje skłonność do stopniowania tego, co poznaje (co zauważył już Arystoteles, jeśli mnie pamięć nie myli). Praktycznie każdy więc uznał kogoś lub coś za istotę najwyższą – świadomie lub nie. W moim rozumieniu, właśnie taka osoba albo rzecz pełni dla danej osoby funkcję Boga. Niektórzy na tym miejscu umieszczają siebie samych, inni adrenalinę, inni samochody, inni dążenie do rozwoju, inni pracę, jeszcze inni kogoś ze znajomych lub ludzi sławnych… a jeszcze inni Boga w sensie judeochrześijańskim, muzułmańskim lub innym. Wypełnienie tego „najwyższego miejsca” może być dowolne.

Jeśli zrozumiesz, że nosisz w sobie świadomość pewnej „istoty najwyższej” i zastanowisz się nad tym, zauważysz, że podporządkowujesz jej wiele ze spraw w swoim życiu. Dlatego niezwykle ważne jest, żeby to miejsce dobrze wypełnić.

wiara jest jednym z największych wyzwań, jakie może podjąć mężczyzna

Dlaczego osoby wierzące w Boga są preferowane podczas rekrutacji do jednostek specjalnych? Odpowiedź jest prosta. Doświadczenie historyczne sił specjalnych pokazało, że osoby głęboko religijne wytrzymują więcej. Każdego można złamać. Trzeba tylko znaleźć na to sposób. Największy twardziel w warunkach podwyższonego stresu, po określonym czasie się wyczerpie i straci motywację do działania. Osoba wierząca, gdy skończy się jej własna wytrzymałość, ma jeszcze pewną rezerwę płynącą właśnie z życia duchowego. Niezależnie od tego, czy wynika to z racjonalizacji śmierci, czy z poczucia dodatkowej pomocy, czy z innego przesłania wiary – to działa. Operator w czasie szkolenia i akcji będzie działał w trudnych warunkach. Od jego odporności psychicznej będzie zależało życie innych – szczególnie, jeśli pełni rolę paramedyka. Dlatego lepiej, żeby miał tę rezerwę odporności, która w krytycznej sytuacji może zadecydować o czyimś przeżyciu lub sukcesie operacji.

Sytuacje ekstremalne pozwalają zobaczyć, że wiara jest potrzebna w życiu. Jak napisał Bear Grylls: „Na wysokości 8000 metrów, pod szczytem Mount Everestu, ciężko znaleźć ateistę”. Ale dzięki rozwojowi nauki i techniki takie sytuacje stają się coraz rzadsze w życiu codziennym większości z nas – według mnie jest to przyczyną laicyzacji społeczeństwa i prób usuwania wiary z życia. Życie staje się coraz bardziej wygodne, więc wiarę w Boga – która narzuca pewne wymagania – stara się z niego usunąć. Często rezygnacja z wiary w Boga religii wynika właśnie z wygodnictwa.

Prawdziwy mężczyzna jednak nie żyje wygodnie – już trochę pisałem o podejmowaniu wyzwań, weryfikowaniu się, poddawaniu się selekcji… Facet powinien wprowadzać się w sytuacje, które go przerastają (niekoniecznie w sensie surwiwalowym i siłowym). W takich sytuacjach wie, że bez Boga po prostu nie pociągnie.

Sama wiara jest jednym z największych wyzwań, jakie może podjąć mężczyzna. Bo życie duchowe jest rzeczywistością, która naturalnie przerasta człowieka. Nie wystarczy po prostu czytać Pismo Święte lub książki związane z religią, nie wystarczy pójść na milion Mszy Świętych, nie wystarczy przeklęczeć setek godzin na adoracjach, nie wystarczy wypowiedzieć tysięcy modlitw… Wiara w życiu mężczyzny jest czymś, czego absolutnie nie da się kontrolować i ująć w schematy. Jest tą częścią życia, w której facet musi przekroczyć siebie, żeby nawiązać rzeczywistą relację z Bogiem. Musi wejść w rzeczywistość, której w życiu w pełni nie zrozumie i która zawsze będzie cechowała się dla niego jakąś niepewnością. To sprawia, że wiara na co dzień może stać się dla mężczyzny ogromnym wyzwaniem. Ale właśnie wchodzenie w to wyzwanie każdego dnia może nauczyć mężczyznę, jak zyskać siłę do walki z innymi wyzwaniami, które pojawią się w jego życiu.

zdjęcie z zasobów autora, CC-BY-NC

Jesteś na tyle silny i odważny, żeby podjąć wyzwanie wiary? Jeśli tak – jak je realizujesz w swoim życiu?

Wiara to wyzwanie. Jeśli chcesz, pomogę Ci przejść przez nie tak, jak robi to operator. Żebym mógł Ci pomóc – zostaw swój e-mail poniżej.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.

10 komentarzy

  • Janek

    Ja bym stwierdził, że wiem, że umrę, a co do reszty – wierzę. Ale może to tylko kwestia przyjętych definicji wiedzy i wiary.
    Jeśli chodzi o kwestię zabijania – przygotowuję wpis na ten temat i postaram się poruszyć ten temat.

  • Tomasz

    Wierzę tylko w to ,że umrę . Co do reszty to czas pokaże . Znasz takiego jegomościa jak Eliasz ? Jakie on cuda wyprawiał , jaką On miał wiarę i co się z nim stało gdy pewna ” kobieta pogroziła mu palcem ” ? Jego wiara nagle umarła – dostał depresji – prawie popełnił samobójstwo . Kiedyś chciałem być żołnierzem Gromu ale było to sprzeczne z moją wiarą . Kiedyś wierzyłem i żyłem według tego w co wierzę a zostając żołnierzem Gromu prędzej czy póżniej musiałbym pociągnąć za spust nie celując do tarczy . Co wykluczała moja wiara . Dziś nie miałbym żadnych oporów aby nacisnąć spust . Jak się ma wiara do zabijania.

  • Janek

    Rozumiem. Cóż, tutaj do dyspozycji mamy tylko internet. W każdy razie czekam na Twoje wnioski i przemyślenia. I inne pytania też, oczywiście, jeśli jeszcze chcesz o coś zapytać.

  • rubber

    Rzeczywiście rozpoczynam wątki ale też otrzymuję na nie odpowiedzi, które dają mi do myślenia i ja się nad nimi zastanawiam. Może w tej dyskusji to wygląda jak urywanie wątków, ale o kwestiach, które poruszamy dla mnie ciężko jest prowadzić dyskusję przez internet, a zdecydowanie łatwiej jest za pośrednictwem prawdziwej rozmowy, z czego też często korzystam.

  • Janek

    Przecież nauka Kościoła nie stoi w sprzeczności z teorią ewolucji, więc musisz bardziej szczegółowo napisać, w czym widzisz problem.

    Jeszcze mam prośbę: cały czas rozpoczynasz w dyskusji nowe wątki, jakby zapominając o tych, o których pisałeś wcześniej. Jeśli dyskusja ma do czegoś zmierzać prowadź ją tak, żeby pojawiały się jakieś konkluzje, wnioski czy podsumowania.

  • rubber

    Rzeczywiście pokrętnie to napisałem, ale chodziło mi o taki skrót myślowy odnośnie pytania: jak katolik może połączyć wiarę w kreacjonizm z naukową udowodnioną teorią ewolucji?

  • Janek

    Widzę, że zmieniamy temat, ale OK.

    Decyzje oczywiście, że nie są zawsze podejmowane – bo każdy praktykujący Katolik jest grzeszny, a poza tym każdy się uczy. Za to na pewno u każdego, kto Boga stawia na pierwszym miejscu, można zauważyć generalny trend w tym, jakie decyzje podejmuje. Wiara to też coś, co się rozwija, a nie jest raz zatrzymane na miejscu.

    Jeśli chodzi o seks pozamałżeński (wolę takie stwierdzenie), to stosunek do niego u każdego wierzącego jest jasno określony. Jeśli ktoś deklaruje życie wiarą, ale pozwala sobie na seks pozamałżeński i nie widzi w tym grzechu, to wracamy do ściemniania. Pewnie teraz trochę zbyt zgeneralizuję, ale pewnie część takich osób w rzeczywistości uznaje istnienie osobowego Boga (nawet w sensie chrześcijańskim), ale nie stawia Go na miejscu Boga. Najlepiej takie zachowanie streścił św. Jakub w Jk 2, 19.

    Za bardzo nie rozumiem, o co chodzi z wymienionymi przez Ciebie przykładami dotyczącymi ewolucji – możesz rozwinąć temat?

    Co do Holokaustu, to myślę, że w sieci znajdziesz wiele odpowiedzi mądrych teologów i ich interpretację. Sam nie uważam się za kompetentnego, żeby teraz Ci odpowiedzieć, więc tylko dwie wskazówki intuicyjnie dam: 1) Bóg dał każdemu z nas wolną wolę i pozwala nam jej używać nawet, jak nam to nie wychodzi. 2) W Starym Testamencie znajdziesz dobre wyjaśnienie teologii cierpienia indywidualnego (Księga Hioba) i dwa wyjaśnienia teologii klęsk masowych (Potop, prorockie wyjaśnienia wygnania Izraelitów do Babilonu).

    Co do „cudu mleka” to na szybko przeczytałem teraz opis na Wikipedii i zauważyłem jedno – jest to cud potwierdzony tylko przez Światową Radę Hinduistyczną. Zauważ, że współcześnie Kościół Katolicki nie uzna za cud niczego, co nie zostało solidnie zbadane naukowo – więc przed podaniem cudu poddaje go ocenie zewnętrznej. Tutaj nie znalazłem takiej informacji. A jak powinien Katolik się odnosić do takich rzeczy? Tak, jak uzna za stosowne. W końcu nawet we współczesne cuda i objawienia uznane przez Kościół można nie wierzyć. Ja na pewno nie ograniczałbym Boga i pozwoliłbym Mu działać tam, gdzie chce.

  • rubber

    Tylko czy poglądy lub decyzje praktykującego katolika zawsze są podejmowane w oparciu o wyznawaną religię? Tzn. chodzi mi np. o stosunek do seksu przedmałżeńskiego albo wiarę w kreacjonizm lub teorię Darwina. Po drugie, przyjmując, że istnieje Bóg – jak mógł dopuścić do czegoś takiego jak „holocaust”? W końcu, jak katolik powinien odnosić się do „cudów” innych religii, np. „Cudu mleka” (hinduizm)?

  • Janek

    Zobaczmy, jak te dwie postawy wyglądają z punktu widzenia przyjętej w tekście definicji Boga jako istoty/wartości, którą ktoś wybrał najwyżej w swojej hierarchii.

    Osoba wierząca, ale niepraktykująca oznacza więc kogoś, kto deklaruje jakąś osobę/wartość jako byt najwyższy, ale decyzje podejmuje w oparciu o inną hierarchię wartości. Czyli ściemnia i oszukuje sam siebie.

    Z kolei postawa agnostyka oznacza, że ktoś nie potrafi poznać, a więc i zdefiniować, swojej hierarchii wartości. Co oznaczałoby, że taka osoba w praktyce nie potrafi podejmować decyzji. Oczywiście, są osoby zniewolone i ubezwłasnowolnione, ale myślę, że nie o nich mówimy. Ale żeby określić się agnostykiem, trzeba podjąć pewną decyzję, a to już świadczy o rozpoznaniu własnej hierarchii idei.
    Zauważ też, że agnostyk w rzeczywistości musi się określić, czy jest w stanie poznać istnienie Boga, czy nie – bo w swoim życiu będzie żył tak, jakby Bóg był, albo jakby Go nie było.
    A tak zupełnie na marginesie – uważam, że agnostycyzm jest świetną pozycją wyjściową do wiary, bo miejsce wiary jest właśnie tam, gdzie nie da się stwierdzić czegoś na pewno.

    Obydwie te postawy cechuje więc sprzeczność pomiędzy definicją a rzeczywistością – w praktyce zwykle są to postawy wirtualne i powodują one, że mężczyzna traci swój prawdziwy obraz. A o tym, do czego to prowadzi pisałem już w innym wpisie (https://opparamed.byst.re/2014/10/01/ograniczona-widocznosc/).

  • rubber

    Interesuje mnie co sądzisz o tych dwóch kategoriach ludzi? Pierwsza to osoby, które deklarują siebie jako wierzący ale nie praktykujący, a druga to agnostycy.