odprawa

Wyjazd integracyjny (Mk 4, 35-41)

Łatwo jest deklarować życie wartościami płynącymi z wiary. Szczególnie jeśli się przebywa w tłumie, który robi podobnie. O wiele trudniej jest naprawdę tak żyć, gdy jest się samemu. Bardzo często wtedy właśnie na człowieka przychodzi kryzys i wątpliwość, co jest z tym Bogiem.

Owego dnia, gdy zapadł wieczór, Jezus rzekł do swoich uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. A nagle zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała wodą. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On, powstawszy, zgromił wicher i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się!” Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże brak wam wiary!” Oni zlękli się bardzo i mówili między sobą: „Kim On jest właściwie, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”

Nie wiem, czy dobrze rozumiem narrację świętego Marka ale odnoszę wrażenie, że od Mk 3, 23 do dzisiejszego fragmentu Ewangelii upłynęło niewiele czasu. Że wszystkie opisane tam wydarzenia -wybór 12 apostołów, spór Jezusa z uczonymi w Piśmie i Jego rodziną, nauczanie w przypowieściach – działo się w ciągu tego samego dnia (chociaż przez Mk 4, 10-13 nie mam co do tego pewności).

Jeśli tak jest, to wspólne przepłynięcie przez jezioro jest pierwszą chwilą, w której apostołowie są z Jezusem sam na sam. Wcześniej zostali wybrani z grupy uczniów, ale cały czas była wokół inni ludzie, którzy chcieli Jezusa słuchać lub się z nim kłócić. W takich warunkach pewnie nie było im trudno zauważyć, że ich Nauczyciel jest kimś wyjątkowym. Razem z tłumem słuchali porywających mów i pewnie myśleli „ale będzie fajnie jak nam pokaże, jak to wdrożyć w życie”.

Ale dzień się skończył. Nauczyciel wydał dziwne polecenie – przepłynąć nocą przez jezioro – a potem zasnął, więc zostali sami ze swoimi myślami. I wtedy rozpoczął się sztorm. Myślę, że Jezus specjalnie wybrał tę noc na zorganizowanie uczniom swoistego wyjazdu integracyjnego i sprawdzenie, co już zrozumieli.

Chociaż niektórzy z apostołów znali się wcześniej, w czasie burzy pierwszy raz musieli współpracować całą dwunastką w sytuacji kryzysowej. Pierwszy raz musieli zagrać jako zespół. Nie wszyscy z nich znali się na rybołówstwie, więc Piotr, Andrzej, Jakub i Jan musieli dla ośmiu osób przeprowadzić skrócone szkolenie na temat żeglowania w czasie sztormu. Nic dziwnego więc, że w końcu któryś nie wytrzymał i obudził Jezusa pytaniem, które pewnie wielu z nas zadaje w ciągu swojego życia:

Czy nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?

Dotychczas zawsze wyobrażałem sobie, że Jezus wtedy wstał, zagrzmiał „MILCZ, UCISZ SIĘ!” i potem zaczął ochrzaniać apostołów za ich słabą wiarę. W czasie przygotowywania tego wpisu pomyślałem, że mogło to wyglądać zupełnie inaczej. Że zaspany Jezus rozejrzał się po swoich uczniach, wymamrotał pod nosem słowa, które zakończyły burzę, i potem nadal w stanie „aleosochozi” powiedział, że w ogóle nie rozumie, czego się bali i poszedł dalej spać. A uczniowie zostali tak, jak stali – jeden trzymał ster, paru stało w pozycji, w której przed chwilą ciągnęli szoty, inny jeszcze trzymał w ręku kabestan (no dobra, nie wiem, jak wtedy statki rybackie konstruowali) – i dopiero po chwili zaczęło docierać do nich, co to znaczyło.

Myślę, że takiej nocy zazdroszczą Jezusowi wszyscy trenerzy zajmujący się integrowaniem grup. Apostołowie musieli w pierwszym możliwym momencie przejść przez kryzys i dowiedzieć się, że teraz wszystko będzie inaczej. Że Jezus od nich nie tylko wymaga słuchania tego, co mówi ale natychmiastowego wprowadzania nauki w życie. Niezależnie od sytuacji i ich przyzwyczajeń. Zobaczyli, że jeśli będą żyć nauką swojego Mistrza, to nawet wobec sztormu ważniejsze od kompetencji rybackich stanie się proste zaufanie Bogu i pamiętanie, że „nie zdrzemnie się Ten, który cię strzeże” (Ps 121, 3). Że to oni mają być żyzną glebą i lampą, o których słyszeli w przypowieściach. Że właśnie pokazali, jaką miarą teraz odmierzają.

w końcu któryś nie wytrzymał i obudził Jezusa pytaniem, które pewnie wielu z nas zadaje w ciągu swojego życia: „Czy nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”.

Jak pokazuje dalsza część Ewangelii, apostołowie potem cały czas mieli problem z zastosowaniem tego, czego nauczyli się w czasie tego pierwszego kryzysu i dalszego nauczania Jezusa. Aż do momentu kulminacyjnego – śmierci Jezusa – kiedy to zamknęli się w ukryciu, a potem próbowali uciekać z Jerozolimy. Dopiero po Zesłaniu Ducha Świętego zaczęli sami zachowywać się tak, jak widzieli u Jezusa. A efektem tego jest, między innymi, to, że ja napisałem ten tekst, a Ty możesz go przeczytać.

W Twoim życiu pewnie było już parę burz, w czasie których uważałeś, że Bóg śpi i krzyczałeś że nic Go nie obchodzi, że toniesz. I na pewno będą jeszcze kolejne. Ale jeśli na serio przyjmiesz to, co mówił Jezus i zaczniesz nie tylko tego słuchać, ale stosować, będziesz mógł wtedy sam powiedzieć burzy „Milcz i ucisz się!”. Będziesz wiedział, że Bóg się nawet na chwilę nie zdrzemnął, tylko dobrze wie, że Jego mocą sam sobie poradzisz i chce zobaczyć, jak to zrobisz.

Jeśli po przeczytaniu tego wpisu chcesz włożyć więcej wiary w swoje życie, zapisz się na mój newsletter. Zrobię, co mogę, żęby Ci pomóc.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.