wysoka góra, zdjęcie: simon-fitall-xknt-unsplash CC-0
odprawa

Wierzysz, że wejdziesz na górę? (Mt 17, 1-9)

Jezus już nie musi być wprowadzany w wyzwania przez Ducha. Potrafi sam się na takie zdecydować, a przy okazji zainspirować do podjęcia wyzwania swoich uczniów. Ale nie każdy z nich jest do tego gotowy – na „wysoką górę” zabiera z sobą jedynie Piotra, Jakuba i Jana. Może miała to być dla nich pierwsza próba po usłyszeniu pierwszej zapowiedzi Męki i warunku Jego naśladowania.

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie! Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: Wstańcie, nie lękajcie się! Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie.

Myślę,  że dziewięciu z dwunastu Apostołów nie było po prostu jeszcze gotowych do tego, co Jezus chciał im przekazać. A na górze przekazał pozostałym, jak powinno oddziaływać na nich i innych dobrze zrealizowane wyzwanie. Ale zabronił im mówić o tym komukolwiek aż do Zmartwychwstania.

Co musieli czuć ci uczniowie, którzy zostali? Przed chwilą ich Nauczyciel mówił o dziwnych rzeczach – że będzie musiał umrzeć i o tym, że mają wziąć swój krzyż i pójść za Nim. A teraz nagle powiedział, że mają zostać, a z Nim pójdzie tylko trzech. Jak już wrócili z Góry Tabor, na pewno pozostali Apostołowie podpytywali Piotra, Jakuba i Jana o to, co się wydarzyło w czasie ich nieobecności, a ci im udzielali wymijających odpowiedzi albo milczeli. Na dodatek w czasie nieobecności Jezusa nie mogli poradzić sobie z wypędzeniem złego ducha z chłopca, a Jezus zrobił to jednym słowem. Pewnie czuli się odrzuceni i uważali, że stanowią tę gorszą część grupy.

Czego Jezus chciał ich nauczyć przez to zwątpienie i wytknięcie im potem słabej wiary? Myślę, że podstawą rzeczą, którą powinien z tej Ewangelii wyciągnąć mężczyzna jest to, że na każde wyzwanie przyjdzie odpowiedni czas – nie każdy jest od razu gotowy na zdobycie „wysokiej góry” (chociaż Góra Tabor, której tradycja przypisuje miejsce Przemienienia, ma tylko około 560 m). Najpierw trzeba uwierzyć w to, że można. Najpierw trzeba uwierzyć w swoje siły, choćby ta wiara była minimalna. Bez tego nie ma szans nawet na dostrzeżenie tego, jak wyzwania zmieniają tego, kto je podejmuje i ludzi dokoła.

Jeśli stoisz teraz przed wysoką górą i nie za bardzo wiesz, jak na nią wejść, zapraszam Cię na mój newsletter. Będę Ci regularnie podsyłał kolejne wpisy, które pomogą Ci robić kolejne kroki.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.