święta są lipne, edwin-andrade@unsplash.com, CC-0
odprawa

Stało się (Łk 24, 13-35)

Zapadł zmrok. Jest już po (albo w trakcie) Mszy Świętej Wigilii Paschalnej. Stało się.

Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze? Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało. Zapytał ich: Cóż takiego? Odpowiedzieli Mu: To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli. Na to On rzekł do nich: O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Jezus Zmartwychwstał i żyje. To jest pewne. Życzę Ci prawdziwej wiary, że to się stało, że On jest przy Tobie, gdy czytasz te słowa i nadziei na trafienie tam, gdzie przygotował nam miejsce.

I mam prośbę – dalszą część wpisu przeczytaj dopiero w niedzielę wieczorem. Po pierwsze dlatego, że do rozważania wykorzystałem Ewangelię właśnie z wieczornej Mszy Wielkanocnej. Po drugie – bo ten wpis przygotowany jest pod kątem przeżycia już chwili Wielkanocy.

Chciałem się pochylić nad jednym zdaniem z historii uczniów zmierzających z Jezusem do Emaus, bo pasuje ono do tego, jak wiele osób świętuje Wielkanoc.

Rozmawiając z Jezusem, uczniowie w pewnym momencie stwierdzają „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela”. Kiedyś te słowa były moją modlitwą zawsze, gdy coś mi nie wyszło i na czymś się w życiu zawiodłem. W czasie tegorocznego Triduum Paschalnego zrozumiałem je inaczej i chciałbym się z Tobą właśnie tym podzielić.

Większość osób ze świętami łączy jakieś oczekiwania i nadzieję na coś nowego. Ale ten nastrój często mija szybko – zwykle przez drobiazgi. W niedzielę rano okazuje się, że na umytych oknach jednak są smugi, potem rodzina jednak nie zachowuje się tak, jak miała, ciasto okazuje się przypalone, ksiądz krzywo pokropi w poniedziałek, kończą się wolne dni i tak się to ciągnie aż do momentu całkowitego zanurzenia się w codzienności. Postanowienia wielkopostne i zmiany, które miały one wywołać, odchodzą do wspomnień i przychodzi ogólne poczucie „ale po co to wszystko było”.

Myślę, że właśnie to jest punkt, w którym znajdują się uczniowie idący do Emaus. W którym mówią Zmartwychwstałemu „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela”. Jezus nie zaczął krzyczeć „Hej, to przecież ja!”. Po prostu dalej z nimi szedł i rozmawiał tak długo, aż przy kolacji zobaczyli, że to On.

Jeśli w ciągu tego Okresu Wielkanocnego będziesz miał uczucie, że z tymi świętami jest coś nie tak i że całe przygotowanie do Wielkanocy było psu na budę. bo nic się w Twoim życiu nie zmieniło – to znaczy, że On naprawdę powstał z martwych i idzie tuż obok Ciebie, jak obok dwóch uczniów mówiących mu w drodze do Emaus, że Jego Męka i Śmierć były po nic. Może nie działa tak, jak się spodziewałeś, ale na pewno tak, jak obiecał. Niech to będzie sygnał dla Ciebie, że powinieneś Go jeszcze uważniej szukać w tym, co się dzieje.

Na zakończenie dodam jeszcze jedno do życzeń wielkanocnych: życzę Ci otwartych oczu, żebyś nawet bez poczucia, że coś jest nie tak, jak być powinno, potrafił zobaczyć, że Bóg jest z Tobą i działa cały czas.

Podobał Ci się ten wpis? Zapisz się na newsletter, a żaden następny Ci nie umknie!

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.