zmień swój dzień i wzleć!
LFX

KDJOS#3: Jak zmienić swój dzień?

W trzecim odcinku podcastu powiem Ci o tym, w jaki sposób możesz zmienić swój dzień. Zapis nagrania znajdziesz pod wersją audio i zaproszeniem do newslettera. Koniecznie daj znać w komentarzu, co myślisz o tym odcinku. A jeśli po odsłuchaniu masz jakieś wątpliwości – chętnie odpowiem na Twoje pytania.


Jeśli chcesz uzupełnić treści z podcastu, przeczytaj poniższe wpisy:

Jeśli nie chcesz przegapić żadnego odcinka podcastu (ani innych moich wpisów), zostaw swój e-mail w formularzu poniżej:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.

Tytuł mojego podcastu, podobnie jak motto bloga, to „Każdy dzień jest operacją specjalną”. Ale smutna prawda jest taka, że codzienność większości z nas tak nie wygląda – wcale nie jest operacją specjalną. I, skoro tego słuchasz, prawdopodobnie chciałbyś coś zmienić w swoim życiu. Dzisiaj opowiem Ci właśnie o tym, jak zmienić swój dzień.

Kiedyś gdzieś w internecie znalazłem bardzo fajny zrzut ekranu z anglojęzycznego forum. Teraz, oczywiście, nie udało mi się go odnaleźć, więc przytoczę jego treść z pamięci. Ktoś zadał pytanie:

Jak nauczyć się zasypiać w 5 minut tak, jak to robią w wojsku?

Otrzymał odpowiedź w stylu:

Wstań o 5 rano, przebiegnij 4 kilometry, zrób 100 pompek, 100 brzuszków, 100 przysiadów. Zjedz śniadanie. Do południa cały czas biegaj i okopuj się, ćwicz. Dd czasu do czasu dodaj do tego pompki. Zjedz obiad. Po południu powtórz to, co robiłeś przed obiadem. Zjedz kolację. Wyszoruj całe mieszkanie, wypoleruj buty, wyprasuj ubranie. Połóż się spać po 23. Następnego dnia powtórz. Po dwóch dniach nauczysz się zasypiać na stojąco.

Lubię ten przykład bo pokazuje, jak można szybko zmienić swoją codzienność. Ale dla większości z nas jest on nie do zastosowania. Służby zasadniczej już nie ma, służba zawodowa, WOT i NSR są dostępne dla niewielu osób, więc sposób opisany w odpowiedzi odpada. Ale tak, w wojsku bardzo łatwo jest zmienić swoją codzienność. Dlaczego?

Psychologowie dowiedli, że taki punkt przełomowy – jak pójście do wojska, urodzenie dziecka, ślub, ukończenie studiów – ułatwia nagłą zmianę trybu życia. Gorzej ma większość z nas, której życie jest jakoś ustabilizowane – przynajmniej w najbliższej perspektywie. Większość z nas jest w czasie szkoły, w połowie studiów, po paru latach w pracy, w ustabilizowanym związku albo długotrwałej samotności i nie planuje większych zmian.

Co więcej, w wojsku stoi nad Tobą kapral, sierżant i porucznik którzy pilnują, żebyś w ciągu paru godzin po przekroczeniu bramy jednostki całkowicie zmienił swój tryb życia. W życiu musisz poradzić sobie sam. Nikt nie będzie Cię pilnował.

W dzisiejszym podcaście chcę Ci przekazać parę rad i trików, jak sobie z tym poradzić. Jak zmienić przebieg swojego dnia, gdy masz już wypracowaną rutynę i nikt z zewnątrz nie dopilnuje, żebyś wprowadził zmiany. Bo skoro słuchasz tego podcastu – prawdopodobnie coś w tej Twojej codzienności Ci nie gra i chcesz ją zmienić. No więc jedziemy z tematem „jak zmienić swój dzień”.

No dobra, trochę skłamałem. Zanim opowiem Ci o mojej ulubionej metodzie wprowadzania zmian w życie, musimy pokruszyć w Tobie jedną rzecz. Musisz uświadomić sobie, że tylko wydaje Ci się, że chcesz wprowadzić jakąś zmianę w swoim życiu. Tak naprawdę wcale nie chcesz zaczynać dnia od 30-minutowej przebieżki. Wcale nie chcesz zrezygnować z jedzenia w fast-foodach. Wcale nie chcesz zmienić pracy, znaleźć dziewczyny czy mieć dzieci.

Tak naprawdę chcesz czegoś, co za tą zmianą stoi. Tak naprawdę nie chcesz biegać, tylko chcesz być zdrowszy. Nie boli Cię jedzenie syfnego jedzenia, tylko pieniądze wydane w barach szybkiej obsługi. Nie chcesz zmienić pracy, tylko chcesz być doceniany za to, co robisz. Nie chcesz mieć dziewczyny czy dzieci, tylko po prostu chcesz dzielić się miłością, która jest w Tobie. I tak dalej.

Dlatego zanim zaczniesz wprowadzać dowolną zmianę do swojego życia zastanów się, co za nią tak naprawdę stoi. Pomoże Ci w tym ćwiczenie „7xDlaczego”. Omówię je teraz krótko, a jego szczegóły znajdziesz w tym wpisie. Żeby zbadać swoją motywację, przygotuj kartkę papieru albo otwórz notatnik. Dajmy na to, że chcesz codziennie wstawać równo z nastawionym budzikiem – bez dodatkowych drzemek. Pomyśl o tym i zapisz to jako nagłówek kartki, a następnie zadaj sobie pytanie „dlaczego?”. Odpowiedz szczerze i prosto – zwykle pierwsza myśl będzie najlepsza. Zapisz ją.

Dla mojego przykładu, niech odpowiedzią będzie „dosypiając tracę czas, który mógłbym wykorzystać produktywnie”. Teraz czas kolejny raz zadać sobie pytanie „dlaczego?” – w odniesieniu do udzielonej przed chwilą odpowiedzi. Przy czym w przypadku odpowiedzi takich, jak moja, możesz sformułować pytanie jako „dlaczego mi to przeszkadza?” – bo nie chodzi mi o wnikanie w to, dlaczego konkretnie zbyt długo śpisz, ale dlaczego ci to przeszkadza. Znowu zapisz odpowiedź – na przykład „chciałbym mieć więcej czasu w ciągu dnia”. Teraz – co pewnie Cię nie zaskoczy – czas kolejny raz popatrzeć na udzieloną przed chwilą odpowiedź i zapytać się „dlaczego?”. W całej metodzie chodzi o to, żeby to pytanie zadać sobie 7 razy. Jeśli dojdziesz tak głęboko, prawdopodobnie przebijesz się przez wszystkie swoje wyobrażenia i udawania i dojdziesz do tego, co naprawdę Cię motywuje do walki o zmianę. Żeby dokończyć przykład, moje kolejne odpowiedzi będą brzmiały:

  • „brakuje mi czasu na rozrywkę, a do tego mam zaległości w realizacji zadań”,
  • „biorę na siebie za dużo zadań”,
  • „w ten sposób buduję swoją renomę”,
  • „zależy mi na pozytywnej ocenie innych”,
  • „opinia innych definiuje moje poczucie wartości”.

Może na pierwszy rzut oka dziwne wydaje Ci się połączenie „chcę wstawać równo z budzikiem, bo poczucie własnej wartości buduję na opinii innych”. Ale jeżeli dotychczas budowałeś opinię o sobie na tym, co mówią o Tobie inni i traciłeś czas na to, żeby się im przypodobać, wstanie z łózka wraz z pierwszym dźwiękiem budzika może być dla Ciebie jasnym sygnałem: „Ja kontroluję swój czas. Ja nastawiłem budzik na tę godzinę i o niej wstanę. Nikomu nie oddaję kontroli nad swoim dniem”. Ma sens?

Jeżeli uważasz, że nie – super! Przez ten przykład chciałem Ci też pokazać, że wynik tego ćwiczenia jest bardzo osobisty. Ty możesz nie zrozumieć tego, co zapisze w nim ktoś inny. I na odwrót – inni, bez Twojego wyjaśnienia, mogą w ogóle nie rozumieć tego, co jest na Twojej kartce. A nawet Ty sam czasem będziesz musiał się dłużej nad tym zastanowić.

We wpisie o metodzie „7xdlaczego” możesz też przeczytać, jak ta metoda pozwoliła mi odpuścić sobie treningi maratońskie – i bardzo możliwe, że w ten sposób uratowała moje kolana. Ale teraz wróćmy do wprowadzania zmian w życiu.

Jeśli wiesz już, co tak naprawdę chcesz osiągnąć przez zmianę swojego dnia i jesteś zdeterminowany, żeby ją osiągnąć, przypomnę Ci jeszcze złotą zasadę zmiany nawyków – bo często to, nad czym będziesz chciał pracować, będzie właśnie Twoim nawykiem. Każde zachowanie nawykowe składa się z trzech elementów:

  • wyzwalacza, który mówi naszemu mózgowi, że trzeba uruchomić określone zachowanie;
  • czynności nawykowej, czyli zaprogramowanej sekwencji działań;
  • nagrody, która utwierdza nasz mózg w przekonaniu, że zrobił dobrze i utrwala nawyk.

Jeśli chcesz zmienić nawyk, musisz pracować nad podmianą tylko środkowego elementu – zaprogramowanego nawyku. Nowe działanie musi występować po tym samym wyzwalaczu i dawać Ci tę samą nagrodę, bo inaczej po prostu opracowałbyś inny nawyk, a ten niechciany czekałby sobie w stanie uśpionym na swój wyzwalacz. Przy okazji: bardzo możliwe, że w wynikach ćwiczenia „7xdlaczego” odkryłeś już wyzwalacz i nagrodę związaną z Twoim niechcianym nawykiem. Przeglądnij teraz te 7 odpowiedzi pod tym kątem. A jeżeli pominąłeś to ćwiczenie – zrób je teraz.

No, to przechodzimy do sedna tego wpisu, czyli metody zmiany swojego dnia. Częściowo pisałem już o niej na blogu, choćby we wpisie o jedzeniu słonia po kawałku. Chodzi o to, żebyś nie koncentrował się od razu na jednej, wielkiej totalnej zmianie. Miej ją z tyłu głowy jako efekt końcowy, ale wprowadzaj do swojego życia wiele małych zmian „po kolei”. Nie myśl od razu, jak osiągnąć Twój idealny rozkład dnia – na 99% tak gwałtowna zmiana Ci się nie uda. Pomyśl o tym, jak jutro zmienić pięć minut, żeby przybliżyć swój dzień do wymarzonej codzienności.

Przykłady? Proszę bardzo.

Zacznijmy od wspomnianego wstawania równo z budzikiem. Jeśli jesteś typową „sową”, która po prostu wyłącza budzik i śpi dalej do oporu, na początek wyznacz sobie bufor 10 minutowy – powiedz sobie, że ustawiasz jedną drzemkę i potem już wstajesz, choćby nie wiem co. Gdy w miarę się w tym już poczujesz, skróć czas dosypiania do 5 minut. A dopiero, gdy to już nie będzie dla Ciebie problemem, wyeliminuj drzemkę. Każdy z tych etapów wymaga czasu – sam kiedyś przeszedłem taką drogę. Jeszcze na studiach mówiłem promotorowi, że mogę przyjść do laboratorium na 8 albo 10, bo pomiędzy tymi godzinami po prostu nie jestem w stanie się zebrać z łóżka. Walka z dosypianiem zajęła mi mniej-więcej pół roku. W pierwszym miesiącu udało mi się wstać o czasie dosłownie cztery razy – mniej-więcej raz na tydzień. Potem w arkuszu, w którym zapisywałem swoje wstawanie, zaczęło się pojawiać coraz więcej zielonych pól. Aż w końcu coś we mnie „zaskoczyło” i teraz po prostu wstaję, jak trzeba – zwykle w okolicy piątej rano.

O, a może też chcesz wstawać o 4:30, jak Jocko Willink, ale na razie ciężko jest Ci się zwlec z łóżka przed 9? Oprócz zaproszenia do grupy Maćka Gnyszki „Jestem hardkorem”, zachęcę Cię do przestawienia budzika tak o 15 minut wcześniej. Jeżeli normalnie wstajesz o 9 rano, nastaw budzik na 8:45. Jeśli nie masz w sobie na tyle dyscypliny, żeby wstać z łóżka z pierwszym budzikiem- wróć akapit wyżej. Jeśli dosypianie nie jest dla Ciebie problemem, prawdopodobnie nawet nie poczujesz, że wstajesz wcześniej. Po jakichś dwóch- czterech tygodniach pewnie poczujesz, że już dobrze się czujesz z pobudką o 8:45. Wtedy znowu przestaw budzik o 15 minut wcześniej. I tak – krok po kroku – z czasem dojdziesz do wpół do piątej.

Następny przykład. Może chcesz się zabrać za trening, ale – jak większość osób – nie masz na to czasu. Zacznij od powiedzenia sobie, że przed każdym posiłkiem musisz zrobić piętnaście pompek. Albo że ćwiczysz przez kwadrans dziennie – tyle czasu chyba potrafisz znaleźć, prawda? I tak, jak w poprzednim przykładzie – jak opanujesz taki trening, zacznij wydłużać ten czas albo dodawać sobie kolejne elementy. W końcu wyrobisz sobie rutynę treningową, której będziesz potrafił przestrzegać.

I już ostatni przykład – przynajmniej na razie. Możesz chcieć wyeliminować ze swojej diety słodycze. Gdy ja o tym myślę, często moją pierwszą myślą jest „idź do sklepu po coś słodkiego!”. Po prostu organizm naturalnie buntuje się przeciwko tak gwałtownej zmianie. Ale jeśli zaczniesz od wyeliminowania przekąsek i jedzenia słodyczy tylko jako dodatek do zwyczajnych posiłków, potem odetniesz słodycze od jednego posiłku, a z czasem od kolejnych – w końcu całkowicie wyeliminujesz je ze swojej diety.

Podsumowując te przykłady: zmieniaj małe fragmenty swojego dnia przez dodawanie lub usuwanie ze swojej rutyny pojedynczych rzeczy i daj sobie czas, żeby się do takich zmian przyzwyczaić. Gdy już opanujesz nową rutynę i zobaczysz, że chcesz iść w kierunku takich zmian, zmień kolejny fragment dnia. Inaczej mówiąc: małe zmiany mają być dla Ciebie „zapalnikami” – pozwalającymi nabrać chęci na większą zmianę – i „testerami” – pozwalającymi sprawdzić, czy faktycznie chcesz zmienić swój dzień w tym kierunku.

Sam mówię, że takie podejście do zmiany swojego dnia to połączenie agile i keizen. Keizen – bo pracujesz nad małymi usprawnieniami swojego dnia, które synergicznie pozwolą Ci zmienić całe życie. Agile – bo na bieżąco musisz oceniać wyniki wprowadzonych zmian i dostosowywać do tego dalsze działania.

No właśnie, dostosowywać… W podanych przykładach przemyciłem dwie rzeczy, które teraz wyjaśnię, a które umożliwią Ci dostosowywanie kolejnych etapów zmieniania swojego dnia.

Po pierwsze: może czujesz się zawiedzony, że nie podałem Ci magicznego sposobu, jak zmienić swój dzień w ciągu 24 godzin. No, maksimum w tydzień. Niestety, ja takiego sposobu nie znam – poza wspomnianymi momentami przełomowymi w życiu. A raczej nie znam sposobu, który daje szybkie i trwałe zmiany. Bo możesz przejść na tygodniową dietę ale co z tego, skoro potem masz efekt jo-jo? Trwałe zmiany wymagają czasu. Ale, jak gdzieś kiedyś przeczytałem, to nie problem – bo przecież czas i tak upłynie. Jeśli czytasz to 1 listopada 2019, to za sześć miesięcy i tak będzie 1 maja 2020. Jeśli do tego czasu w ciągu każdego tygodnia zmienisz 5 minut swojego dnia, już ponad dwie godziny Twojej doby będą wyglądały inaczej. Jeżeli stwierdzisz, że nie ma sensu przez tydzień męczyć się pracą nad pięcioma minutami – dalej będziesz dokładnie w tym samym miejscu, co teraz. Dalej będziesz miał codzienność, z której dzisiaj nie jesteś zadowolony. Czas i tak upłynie.

Po drugie: dobrze jest monitorować, jak Ci idzie wprowadzanie zmian. Opisując moją pracę nad porannym wstawaniem wspomniałem, że miałem arkusz kalkulacyjny w którym zaznaczałem, czy danego dnia udało mi się wstać na czas. Teraz do notowania podobnych rzeczy wykorzystuję mój bullet journal. I zachęcam Cię żebyś, decydując się na wprowadzanie stopniowych zmian w swoim życiu, też zapisywał, jak Ci idzie. Nie ma, że nie masz czasu na takie rzeczy. Większość zmian możesz mierzyć zaznaczając długopisem na kartce + albo -. Potrzebujesz na to 10 sekund na dobę. Jeśli chcesz wstawać wcześniej – zapisuj, czy danego dnia Ci się to udało. Jeśli chcesz robić 100 pompek na dzień – pisz, ile danego dnia zrobiłeś. Jeśli chcesz ograniczyć przekąski – zaznaczaj każdą, którą zjesz. Dzięki temu nie tylko będziesz widział, jak Ci idzie wprowadzanie zmiany. Z perspektywy czasu dostrzeżesz też, jak dużo zmieniłeś dzięki pracy nad drobnymi elementami. Dodatkowo na niektórych – na przykład na mnie – motywująco działa to, że potem będę musiał popatrzeć na tablicę wyników i stwierdzić, że dałem ciała. Nawet głupie pokazanie liczby dni bez przerwy, w których zrobiłem określoną liczbę lekcji w programie sprawia, że od stycznia codziennie uczę się języka obcego.

Z monitorowaniem zmian wiąże się jeszcze jedna zasada, której nauczył mnie przyjaciel: najpierw wprowadzaj zmiany ilościowe, a dopiero potem pracuj nad jakościowymi. O co chodzi? Jeśli w ogóle się nie ruszasz i chcesz zacząć trenować, na początku pilnuj tego, żeby w ogóle przez 15 minut dziennie się ruszać. Niech sprawą drugorzędną będzie, czy spędzisz kwadrans na szybkim marszu, ćwiczeniach siłowych w domu czy popływasz na basenie. Ale pilnuj, żeby to było co najmniej 15 minut każdego dnia treningowego. Dopiero gdy do tego się przyzwyczaisz, narzuca sobie cele związane z jakością tego czasu: liczba serii i powtórzeń, dystans, utrzymywany poziom tętna. Jeśli będziesz już przyzwyczajony, że coś robisz – że te 15 minut i tak przeznaczasz na trening – łatwiej będzie Ci skupić się tylko nad tym, jak to robisz.

Monitorowanie postępów ma też pewną wadę: możesz zauważyć, że generalnie jest lipa i Twój dzień wcale nie jest inny. Nie jest to motywujące, ale w tym przypadku wprowadzanie zmian małymi porcjami też pokazuje swoją siłę. Powiedzmy, że chcesz zrezygnować z jedzenia słodyczy i fast-foodów na rzecz diety wegańskiej. Jeśli zrobisz to z dnia na dzień, to od Twojej siły woli zależy, czy wytrzymasz w nowym rygorze żywieniowym około 60 dni – czas, w którym utrwala się nawyk. Jeśli w którymś z tych 60 dni zjesz choćby jedną czekoladę, formalnie poniesiesz porażkę. Wtedy od Twojej motywacji i siły woli będzie zależało, czy będziesz jeszcze chciał próbować bawić się w zdrowe jedzenie, czy zrezygnujesz. Przy takim podejściu ryzyko porażki jest dość duże.

Ale możesz zacząć od tego, że w grupie słodyczy ograniczysz się do batoników muesli albo ciastek owsianych. Gdy Ci to się uda – albo i nie – możesz wprowadzić zasadę, że 80% – zgodnie z zasadą Pareto – Twojego talerza ma nie zawierać mięsa. Potem możesz zlikwidować słodycze – już te zdrowie – jako przekąski i traktować je tylko jako deser przy trzech głównych posiłkach, a pomiędzy nimi jeść np. orzechy. I tak iść krok po kroku w kierunku wymarzonej diety. Co się stanie, jeśli któryś z tych etapów Ci nie wyjdzie? Generalnie nic. Lekki posmak porażki będzie, ale przecież cały czas idziesz w zaplanowanym kierunku – widzisz to po swoich notatkach. Porażka w takim ujęciu staje się małą przeszkodą na drodze do dużego sukcesu – a takie są zwykle łatwe do pokonania. Tylko, po pierwsze, zastanów się, czy na pewno nadal Twój cel jest aktualny i nie trzeba go zmienić – może wcale nie chodzi Ci o bycie weganinem, a jedynie ograniczenie ilości mięsa w diecie? Gdy potwierdzisz – albo zaktualizujesz – swój cel, znajdź przyczynę porażki (tutaj tylko przypomnę Ci ćwiczenie „7xdlaczego”, które jest bardzo uniwersalne) i zastanów się, jak powinieneś zmodyfikować plan w obecnej sytuacji. Może trzeba dany etap przenieść na później, gdy – z perspektywy dłuższej przebytej drogi – zobaczysz go w innym świetle? Może trzeba podejść do tematu z innej strony – zamiast myśleniu o zdrowym jedzeniu, skupić się na lepszym planowaniu zakupów? A może po prostu wystarczy jeszcze raz podejść do wyzwania, tylko trochę bardziej się pilnować? Wprowadzanie dużych zmian etapami pomaga szybko wykryć problemy i wyeliminować je póki są małe, a nie postrzegane jako globalna porażka.

Powoli zmierzając do końca… Jak już wspomniałem, nie bój się zmian wymagających czasu – czas i tak upłynie. I to jest prawda. Zmieniając co tydzień 5 minut swojego dnia, mniej-więcej w pięć i pół roku przebudujesz całą swoją dobę. Długo, ale jeśli Cię to odstrasza, masz dwie alternatywy: albo do połowy 2025 roku będziesz miał w życiu jakiś moment przełomowy, który wymusi na Tobie nagłe zmiany, albo Twoje życie będzie wtedy wyglądało dokładnie tak samo, jak teraz. Pierwsze jest niepewne, a drugiego chyba nie chcesz, skoro doczytałeś ten wpis aż dotąd.

Przy czym jest jeszcze jeden haczyk. Większość z nas ma wykształcone „nawyki kluczowe” – dotyczy to także przeżywania najzwyklejszego dnia w życiu. Poszczególne elementy Twojego dnia to system naczyń połączonych. Często trudno jest to zauważyć, ale jeśli np. nie potrafisz wyjść z domu bez zjedzenia śniadania, to właśnie to przyzwyczajenie definiuje Twoje wstawanie z łóżka, toaletę poranną i wieczorną, kiedy robisz zakupy i parę powiązanych rzeczy. Podobnie dla palaczy bardzo duża część dnia jest uzależniona od przerw na dymka. Pracując nad swoim dniem kawałek po kawałku, w końcu trafisz na ten kluczowy moment – może jakiegoś kwadransa, może godziny – i go zmienisz. A to pociągnie za sobą lawinową zmianę całej reszty Twojej codziennej rutyny i wszystko pójdzie szybciej, niż się spodziewasz.

Może to nie do końca przykład z organizacją dnia, ale u mnie bardzo dobrze widać to na przykładzie zdrowego jedzenia. Żeby nie było: absolutnie nie jestem w tej dziedzinie autorytetem i zdecydowanie uważam, że trzeba być najedzonym i zadowolonym z tego, co się zjadło. I żadne próby zmiany moich nawyków żywieniowych nigdy nie wchodziły u mnie w grę. Ale wystarczy, że regularnie ćwiczę – nawet jeśli jest to mało efektywny trening po kontuzji – i po dwóch tygodniach po prostu zaczynam rezygnować ze słodyczy i przekąsek, a szukam lżejszego i zdrowszego jedzenia. Trening – i związana z nim konieczność dźwigania mojego cielska – zmienia sposób, w jaki myślę o innych obszarach życia i podświadomie wpływa na to, jak jem. Tak właśnie działa nawyk kluczowy.

Podsumowując: wielka i nagła zmiana Twojej codziennej rutyny prawdopodobnie Ci nie wyjdzie. Jeśli chcesz, żeby Twój dzień wyglądał inaczej, pracuj nad jego krótkimi fragmentami i dodawaj albo usuwaj z niego pojedyncze czynności. Wymaga to czasu, ale dzięki temu zwiększysz prawdopodobieństwo sukcesu i wprowadzenia trwałych zmian w Twoją codzienność. Pamiętaj, że jeśli zmienisz kluczowe 15 minut w swoim dniu, zmienisz cały dzień. Jeśli zmienisz jeden dzień, inaczej będzie wyglądał Twój cały tydzień. Jeśli zmienisz tydzień, zmienisz swój miesiąc. Jeśli zmienisz miesiąc, inny będzie cały rok. I, idąc dalej, całe Twoje życie. Nie bój się zmian, które wymagają czasu – ten i tak upłynie.