rozpoznanie

Nie warto walczyć?

Czytałem ostatnio artykuł mówiący o tym, że po ostatnich wydarzeniach na Ukrainie liczba Polaków, którzy deklarują gotowość poświęcenia życia dla Polski, spadła z 71 do 17 procent. Za to 49% osób odpowiedziało, że absolutnie nie chciałoby się poświęcić dla kraju. Po jego lekturze zastanawiają mnie trzy sprawy.

źródło: commons.wikimedia.org, CC-0Co taki wynik sondażu naprawdę znaczy? Według mnie tyle, że obecnie wiele osób błędnie interpretuje Polskę i ojczyznę jako chwilowy stan polityczny. Jeśli on im się nie podoba, to nie będą go bronić. A według mnie chodzi o coś zupełnie innego. Sam przysięgę wojskową składałem za czasów rządów, które ewidentnie mi się nie podobały – a składałem ją jako ochotnik i mogłem w każdej chwili zrezygnować ze służby. Wiedziałem, że „a sprawę mojej Ojczyzny w potrzebie, krwi własnej ani życia nie szczędzić” nie jest stwierdzeniem warunkowanym przez wynik dowolnych wyborów, tylko deklaracją mojego zachowania w sytuacji, która w każdej chwili może stać się realna. Wyrażeniem gotowości do walki za to, w co wierzę i obrony tego, co mam.

Co osoby, które nie chcą walczyć za kraj, chciałyby robić w czasie ewentualnego konfliktu? Wydaje mi się, że widać tutaj częste w naszym kraju zwalanie odpowiedzialności na innych. Szczególnie utwierdza mnie cytowana w artykule wypowiedź jednego z internautów: „za własną rodzinę i własny dom tak, ale za kraj nie!”. Czyli co – jeśli ktoś wejdzie mu do ogródka, to będzie z nim walczył, ale jeśli obca armia wkroczy na teren RP, to już to nie jest jego sprawa? (zakładam, że dopóki nie zbliży się do granic tegoż ogródka, oczywiście) Wyobrażam sobie, że gdyby taka osoba zobaczyła obcych żołnierzy przy swojej furtce, to by obwiniała za to żołnierzy zawodowych i innych sobie podobnych, którzy woleli śledzić informacje na ekranach telewizorów. Ale w sobie nie czułaby odpowiedzialności za tę sytuację.

Wypowiedź posła Biedronia utwierdziła mnie w przekonaniu, że ryba psuje się od głowy. Bo jeśli nie w czasie pokoju zadawać takie pytanie, to kiedy? W czasie wojny nie powinno się badać odpowiedzi na pytanie, tylko reakcję na realną sytuację. Czyli, w tym przypadku, ilu powołanych stawiło się w czasie mobilizacji. Teraz właśnie możemy pytać.

Wydaje mi się, że ten sondaż świadczy przede wszystkim o jednym: coraz bardziej brakuje nam odpowiedzialności. Takiej prawdziwej. Polacy w obronie Ukrainy potrafią organizować protesty przed ambasadami Federacji Rosyjskiej. Potrafią wyjechać i służyć w Legii Cudzoziemskiej dla Francji (z tego, co się orientuję, głównie z powodów finansowych). Więc bardzo mnie smuci, że ta bojowość znika w odniesieniu do obrony Polski.

A jak Ty byś zareagował, gdyby teraz WKU wymagałoby od Ciebie stawiennictwa na mobilizację? Bo, według mnie, gotowość do obrony ojczyzny to coś, co dla operatora-paramedyka jest oczywiste. On po prostu po to jest. Operator walczy.

Walka to nie tylko kwestia powołania w kamasze. To wewnętrzna codzienność każdego z nas. Jeśli chcesz się do niej lepiej przygotować, zapisz się na mój newsletter.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.

2 komentarze

  • Marcin

    Господи, дай же Ты каждому
    Чего у него нет:

    Трусливому дай коня,

  • Sprytny polak

    Pełen bak paliwa kierunek Niemcy ja za tą biede walczyć nie będę niech spierdalają za przeproszeniem :D