porzuć plan dla Ewangelii, zdjęcie: eric-rothermel@unsplash.com, CC-0
odprawa

Najbardziej ekstremalne polecenie Jezusa (Mt 6, 24-34)

Większość z nas żyje w rzeczywistości sformalizowanych planów. Mamy plan lekcji lub zajęć na najbliższy semestr (a nawet już niektóre egzaminy pewnie są rozpisane), plany sprzedażowe, plany rozwoju kariery, plany urlopowe, plan dni wolnych od pracy w roku 2017, rozkłady jazdy tramwajów i autobusów, plany żywieniowe… A jakby rzucić to wszystko i wybrać Ewangelię?

Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.

Pewnie stali czytelnicy mojego bloga po przeczytaniu wstępu zaczęli łapać się za głowy i zastanawiać się, czy to na pewno ja napisałem ten wstęp. Tak, spokojnie – to cały czas ja. Ten, według wielu, uporządkowany i zaplanowany. Po prostu dzisiejsza Ewangelia zawiera może najbardziej ekstremalne wezwanie Jezusa w całej Ewangelii, na wdrożenie którego jeszcze nie jestem gotowy.

Dlaczego najbardziej ekstremalne? Bo z modlitwą czasem sobie jakoś radzę. Grzeszę czasem więcej, czasem mniej, ale jeszcze potrafię pójść do konfesjonału. Zdarzy mi się zareagować dobrem na zło i nawet przebaczyć. Wiele innych zaleceń z Ewangelii też przynajmniej intuicyjnie czuję i wiem choćby, kiedy ich nie realizuję w swoim życiu. Ale żeby tak raz na zawsze przestać planować? Nie analizować wariantów? Nie myśleć o tym, co będzie – lub może być – po upływie określonego czasu?

A właśnie o tym mówi Jezus! I to tak dosadnie, że chyba aż tłumacz Biblii Tysiąclecia się tego przestraszył – słowa „zbytnio”, które czterokrotnie uspokoi wiele osób w tę niedzielę, nie znajdziemy w angielskiej wersji Nowego Testamentu. A mądrzejsi mówią, że w oryginale też go nie ma. Jezus mówi:

Nie troszczcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać.

A o odzienie czemu się troszczycie?

Nie troszczcie się więc i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać?

Nie troszczcie się więc o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie.

I chociaż sam wielokrotnie – zwłaszcza w ciągu ostatniego roku – doświadczyłem tego, że Bóg naprawdę wie, że niektórych rzeczy nie może nam zabraknąć, to posłuchanie tego punktu Ewangelii i porzucenie planowania to dla mnie naprawdę wyższa szkoła jazdy.

Gdybym zostawił na zakończenie tego wpisu to, co wydaje mi się oczywiste, byłbym hipokrytą. Bo nie mogę napisać, żebyś na ten dzień czy tydzień przestał myśleć w kategoriach planowania, skoro sam tego nie potrafię zrobić. Jeśli też tego nie potrafisz, może dobrym punktem startowym będzie powiedzenie Bogu przy najbliższym rachunku sumienia lub spowiedzi, że planowałeś i chcesz się z tego nawrócić. Może warto zaplanować rozmowę z Jezusem właśnie w tym duchu. A ja może lepiej na tym zakończę ten wpis:-).