Moscow, zdjęcie: nikita-karimov-unsplash CC-0
LFX

Na MoSCoW

Nie, to nie będzie wpis o tym, żeby zrobić pospolite ruszenie i spróbować powtórzyć rok 1610. Będzie o pozornie prostej metodzie – opartej na czterech literach układających się w nazwę stolicy Rosji – która pomoże Ci ogarnąć chaos pomysłów i w krótkim czasie przygotować plan realizacji każdego zdania. Metodzie prostej, ale która posiada według mnie bardzo duży potencjał.

Dzisiaj będzie krótko i konkretnie. Parę miesięcy temu dzięki przyjacielowi dowiedziałem się o informatycznej metodzie MoSCoW. Od tego czasu już parokrotnie ją zweryfikowałem (i to w projektach niezwiązanych z komputerem) i chciałem Ci ją przedstawić jako przydatne narzędzie do zarządzania swoim działaniem.

Metoda w swojej istocie jest bardzo prosta. Chodzi o to, żeby podzielić elementy składowe zadania, za które się zabierasz, na cztery kategorie:

M – Must – wymagania, które muszą być spełnione, żeby zadanie zostało zrealizowane;

S – Should – wymagania, bez spełniania których zadanie będzie zrealizowane, ale jego efekt nie będzie pełny;

C – Could – wymagania które fajnie żeby były, ale bez ich spełnienia zadanie też będzie zrealizowane – trzeba się nimi zająć dopiero po realizacji zadań z kategorii M i S;

W – Won’t – rzeczy, których dane zadanie nie obejmuje, więc nie warto się nimi przejmować.

I tyle. Przygotowanie takiej tabelki od razu pokazuje Ci, które części zadania są najważniejsze i w jakiej kolejności należy się za nie zabierać oraz na jakie rozproszenia uważać. Czyli najpierw zabierasz się za rzeczy z kategorii M, potem S, potem C, a W unikasz za wszelką cenę.

Chociaż metoda MoSCoW jest banalna w swojej idei, to naprawdę pomaga zorganizować swoją pracę. Ja szczególnie chętnie stosuję ją, gdy w początkowej fazie realizacji projektu lub zadania wygeneruję dużo chaosu i muszę go uporządkować.

metoda MoSCoW pomoże Ci zorganizować prace, wyznaczyć plan działania, poznać siebie i słuchać innych

Pomimo pozornej prostoty, metoda ma w sobie wielki potencjał. I to nie tylko dlatego, że wskazuje Ci priorytety lub wagi poszczególnych składowych. Nie tylko dlatego, że pokazuje Ci możliwe rozproszenia ani nawet nie dlatego, że od razu tworzy Ci plan realizacji zadania. Według mnie największą jej siłą jest to, że musisz nauczyć się być ze sobą szczery, jeśli chcesz ją dobrze zastosować. Musisz przyznać się, co naprawdę musisz, a co jedynie chcesz osiągnąć. Musisz zdefiniować, co tak naprawdę jest dla Ciebie sukcesem. Musisz dobrze rozumieć, na czym polega zadanie. A jeśli stosujesz ją do opisania zadania, które realizujesz dla kogoś – musisz naprawdę go słuchać, żeby dobrze wypełnić każdą z kategorii.

A ta szczerość (lub słuchanie) wcale nie jest taka prosta. Metodzie tej zarzuca się, że nie podaje sposobu, w jaki należałoby decydować o przypisaniu kolejnych elementów do poszczególnych kategorii. Według mnie zarzut taki wynika z braku rzeczy, o których napisałem w poprzednim akapicie. Jeśli rozumiesz, na czym polega Twoje zadanie i wiesz, co chcesz w nim osiągnąć, to intuicja i szczerość względem siebie są chyba jedynymi rzeczami których potrzebujesz, żeby zastosować metodę MoSCoW.

metoda MoSCoW

Chociaż sześć lat temu nie znałem jeszcze tej metody w formie sformalizowanej, to podświadomie ją zastosowałem w czasie poszukiwań samochodu. Wiedziałem, że mój przyszły samochód musi (kategoria M):

  • mieścić się w określonym przedziale cenowym,
  • mieć poduszki powietrzne,
  • być bezawaryjnym według raportów.
  • mieć klimatyzację i elektrycznie sterowane szyby,
  • mieć radio z CD.

Głównie szukałem samochodów, które do tego mają (to była kategoria S):

  • klimatyzację automatyczną,
  • elektrycznie sterowane lusterka.

Z dodatkowych bajerów (kategoria C) patrzyłem na:

  • radio z odtwarzaczem MP3,
  • kierownicę wielofunkcyjną,
  • poduszki boczne,
  • duży bagażnik,
  • podstawkę pod kubek w zasięgu ręki kierowcy.

Za to ewidentnie odrzucałem (kategoria W) samochody, które:

  • były małe,
  • miały nadwozie kombi,
  • paliły więcej niż 10 l/100 km,
  • były w określonych kolorach

Po miesiącu poszukiwań udało mi się kupić samochód, który spełniał wymagania M i S oraz część wymagań C. I w ogóle nie zahaczał o kategorię W.

I mała uwaga ode mnie na koniec: pewnie zauważyłeś, że to, że nie chcę samochodu zbyt małego albo zbyt dużego, podobnie jak spalanie i kolor, równie dobrze mogłem zdefiniować w kategoriach pozytywnych po literą M: że chcę samochód średni, w kolorze takim lub takim i spalający do 10 l/100 km. Ale ja wiedziałem, że chodzi mi o „nie za wysokie spalanie” (a nie o „niskie spalanie”), a co do koloru i karoserii bardziej wiedziałem czego nie chcę, niż czego chcę. Właśnie dlatego, żeby efektywnie zastosować metodę MoSCoW, musisz być ze sobą szczery w formułowaniu, o co naprawdę Ci chodzi. Jeśli tego Ci zabraknie, to każda metoda polecana przez najlepszego guru zarządzania i rozwoju po pewnym czasie przestanie działać w Twoim życiu.

A przy okazji: masz pomysł na polskie przetłumaczenie metody tak, żeby zachować fajny skrót?

Czy musisz zapisać się na mój newsletter? Nie, na pewno nie musisz. Powinieneś? Cóż, tego sam nie wiem. Możesz? Tak, na pewno możesz. Dzięki temu dowiesz się, czemu warto być w gronie moich najwierniejszych czytelników.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.