rozpoznanie

Lekarz, który wierzy

Ostatnio społeczeństwo zostało zszokowane przez informację, której nikt się nie spodziewał – niektórzy lekarze są Katolikami i praktykują to, w co wierzą. Normalnie nie wiem, jak to się mogło stać i kto ich puścił na studia medyczne…

„Deklaracja wiary”, podpisana przez około 3000 lekarzy, zbulwersowała wiele osób w moim otoczeniu i odbyłem na ten temat kilka dyskusji z ludźmi, którym nie podobało się to, że lekarze manifestują swoją wiarę. Poziom dyskusji był różny – niektórzy z moich rozmówców nie wiedzieli nawet, że przysięga Hipokratesa nie jest teraz obowiązkowa i obejmuje zakaz aborcji. Niezależnie od tego chciałem skupić się dzisiaj na trzech aspektach sprawy, które zauważyłem w czasie tych dyskusji.

zdjęcie: commons.wikimedia.org, CC-BY-SA

Po pierwsze: nie jesteśmy świadomi, co się dzieje dookoła nas. Czy podpisanie „Deklaracji wiary” zmieni coś w praktyce lekarzy, którzy ją podpisali? Myślę, że nie – bo to jedynie potwierdzenie ich sposobu życia, a nie deklaracja jego zmiany. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że lekarz popierający aborcję podpisuje taką deklaracje i zmienia całkowicie styl swojej pracy (jeśli jestem w błędzie – proszę o przykłady). Raczej lekarz który wie, że sposób jego pracy jest zgodna z jego wiarą podpisał deklarację, aby dać świadectwo tej wierze.

W przypadku aborcji, na którą często powołują się przeciwnicy działań wierzących lekarzy, prawo i tak pozwala lekarzowi na odmówienie zabicia dziecka (swoją drogą – zabrania tego używana jako argument przeciw deklaracji przysięga Hipokratesa). Więc samo podpisanie deklaracji nie zmieni nic w praktyce – jest tylko stwierdzeniem stanu obecnego.

Dodatkowo – deklarację podpisało około 3000 lekarzy, czyli niecałe 2% praktykujących w Polsce lekarzy. Chodząc więc do lekarza raz w tygodniu – i to do innego za każdym razem – przeciętny Polak trafi na lekarza z podpisaną „Deklaracją wiary” raz w ciągu roku. Większość osób chodzi do lekarza raz na parę miesięcy i zwykle jest to ich lekarz rodzinny, o którym coś wiedzą. Tak więc ryzyko spotkania takiego lekarza jest naprawdę skrajnie małe.

Reakcje na „Deklarację wiary” wskazują, że zdrowie seksualne Polaków nie jest w dobrym stanie. Bo jakoś nie widziałem opinii, że wierzący lekarz gorzej uleczy kolano czy oko (mój główne problemy zdrowotne), za to o kwestii poczęcia i niepoczęcia dziecka czytałem sporo komentarzy. Tak więc w praktyce ograniczenia płynące z „Deklaracji wiary” dotyczą niewielkiej grupy specjalności lekarskich. A to prowadzi do punktu trzeciego.
Po drugie: nie chcemy brać odpowiedzialności za swoje życie. Wiele osób, z którymi rozmawiałem było zdziwionych jak mówiłem, że przecież to od nich zależy, do jakiego lekarza pójdą. Nawet w sprawach nagłych, można zażądać na SORze zmiany lekarza, a o sytuacjach szczególnie trudnych nigdy nie decyduje pojedynczy lekarz. Trzeba więc tylko uświadomić sobie, że to od nas zależy, który lekarz będzie nas leczył. Wiem z doświadczenia, że przez wizytą u lekarza wiele osób sprawdza opinie o nim w internecie lub wśród znajomych (a nawet główny powód wyboru lekarza to opinia otoczenia). Sam tak robię – gdy idę do nowego lekarza, pytam choćby pielęgniarki w ośrodku o to, czy będzie dobry na mój problem. Nawet przy cięższym przeziębieniu wolę poleżeć dwa dni w gorączce i pójść do mojej lekarki rodzinnej, niż pójść do lekarza przypadkowego. Zaryzykowałbym więc stwierdzenie, że żeby trafić na specjalistę z podpisaną „Deklaracją wiary”, trzeba po prostu chcieć.

Ciekawi mnie też, czy lekarze, którzy nie podpisali deklaracji, będą teraz mieli nadmiar pacjentów. W końcu zyskali oni bardzo mocny argument promocyjny, a skoro ludzie tak chcą uniknąć lekarza wierzącego…

Po trzecie: wiele osób uważa, że Kościół za bardzo się miesza w sprawy państwa. Kwestia deklaracji pokazuje, że w naszym wolnym religijnie państwie, gdzie skazany buddysta może otrzymać odszkodowanie za to, że musiał jeść w więzieniu mięso, działający zgodnie z prawem Chrześcijanin nie może postępować zgodnie ze swoją wiarą. W kraju, w którym Ustawa o Ochronie Danych Osobowych zabrania zbierania i przechowywania danych dotyczących wyzwania, w internecie można znaleźć listę lekarzy, którzy zadeklarowali swoją wiarę. W kraju, w którym dyskryminacja na tle religijnym jest zakazana, piętnuje się lekarza i grozi się mu zwolnieniem za to, że podpisał deklarację wiary. Może więc Kościół po prostu chroni swoich wiernych – tak, jak postąpiłaby większość organizacji?

A na koniec tego tekstu chciałbym pogratulować wszystkim lekarzom, którzy potrafili wyznać swoją wiarę. Uważam, że właśnie takich ludzi potrzebujemy.

Zapraszam też do dyskusji na ten temat pod tym artykułem.

To tekst polityczny, więc możesz się z nim totalnie nie zgodzić. Masz prawo i szanuję to. I niezależnie od tego, co myślisz o kwestii klauzuli sumienia, chciałbym utrzymać z Tobą kontakt, dlatego zaproszę Cię na mój newsletter:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.