efekt swieżości - stan, w którym powinniśmy głosić Ewangelię, zdjęcie: skeeze@pixabay.com, CC-0
odprawa

Efekt świeżości (Mk 1, 12-15)

W psychologii istnieje coś takiego jak „efekt świeżości” – zjawisko polegające na tym, że najlepiej zapamiętuje się najnowsze wiadomości*. Fascynujące jest, jak mocno jest w nas zakorzeniony. Weźmy na przykład nasze wyobrażenia o Jezusie – widoczne choćby na obrazach z różnych epok. Generalnie Jezus jest przedstawiony w momencie Męki albo już jako Zmartwychwstały. Jasne, są obrazy prezentujące działalność Jezusa przed Męką, ale de facto Jezus wygląda tam już na przemienionego – zawsze czysty, schludny, uczesany. Pewnie takiego zapamiętali Go apostołowie z ostatniego spotkania i taki Jego obraz przekazali następnym pokoleniom. Chciałbym, żebyśmy w stosunku do dzisiejszej Ewangelii powalczyli z tym „efektem świeżości” w Kościele i popatrzyli na to, jak faktycznie Jezus rozpoczynał swoją działalność.

Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. A przebywał na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez Szatana, i był ze zwierzętami, aniołowie zaś Mu służyli. Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!”.

Co się działo z Jezusem przez czterdzieści dni na pustyni?  Nie wiemy. Jak widzisz, Marek podaje bardzo lakoniczny opis (jak to on), a Mateusz i Łukasz (Mt 4, 1-8, Łk 4, 1-13) swój opis koncentrują na ostatnich chwilach postu Jezusa. Ale, jak wspomniałem już kiedyś, nawet przy tak szczątkowych informacjach możemy się czegoś domyślić.

Podejrzewam, że większość z nas nie przetrwałaby takich czterdziestu dni na pustyni. I nie mówię nawet o tym, że Jezus w tym czasie nic nie jadł i nie pił. Myślę, że większość z nas nie wyszłaby żywa z czterdziestu dni na pustyni nawet, jeśli miałaby cały czas przy sobie tragarza z zapasem jedzenia i picia, wygodny namiot i jeszcze przewodnika. Po prostu pustynia to naprawdę ekstremalne warunki. Upał 40-50 stopni Celsjusza w dzień i prawie mróz w nocy oddzielone bardzo szybkim przejściem z jednego stanu do drugiego. Słońce, przed którym nie ma się gdzie schronić, niska wilgotność. Do tego to, co Benedyktyni z Tyńca określili jako „zwierzęta’ – chociaż bardziej przemawia do mnie angielskie tłumaczenie mówiące, że Jezus przebywał na pustyni z „dzikimi bestiami”. Zanim usiądziesz na kamieniu musisz dobrze przypatrzeć się, czy nie upatrzył go już sobie jakiś wąż czy skorpion. A sępy latające nad głową są takim lokalnym odpowiednikiem „memento mori”.

Chcę pokazać Ci, że Jezus przeżył te 40 dni w skrajnie nieprzyjaznych warunkach. I nawet, jeśli służyli Mu w tym czasie aniołowie, to na pewno wracając z pustyni nie wyglądał zbyt świeżo. Porównałbym Go do Jonasza po tym, jak ryba wypluła proroka na brzeg (Jon 2, 11). Albo Jeremiasza, gdy wyciągnęli go z cysterny (Jr 38 ,13). Brudny, spocony, w podartym ubraniu, z włosami i brodą w nieładzie. Cóż, jak widać Bóg lubi posyłać swoje Słowo z ust kogoś takiego.

Ale ta trójka była do siebie podobna tylko z wyglądu. Mówili zupełnie różne rzeczy. Gdy ryba wyrzygała Jonasza przy przedmieściach Niniwy, ten wstał, otrzepał się i poszedł prosto przed siebie krzycząc (Jon 3, 4):

Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona.

Jeremiasza wyciągnęli z cysterny i zaprowadzili go do króla Sedecjasza, któremu powiedział (Jr 38, 17-28):

Jeżeli dobrowolnie wyjdziesz do dowódców króla babilońskiego, uratujesz swoje życie, a miasto to nie ulegnie pożodze ognia; ty zaś będziesz żył wraz ze swą rodziną. Jeżeli zaś nie wyjdziesz do dowódców króla babilońskiego, miasto to dostanie się w ręce Chaldejczyków, którzy spalą je ogniem; ty zaś nie ujdziesz ich ręki.

Jezus wyszedł z pustyni w kierunku pierwszego lepszego galilejskiego miasta i mówił mieszkańcom (tutaj znowu odwołam się do angielskiego tłumaczenia) „Dobre Wiadomości”. Wiem, że każdy prorok ma swoje powołanie i swoją wiadomość do przekazania, ale tych trzech tak naprawdę miało powiedzieć to samo: „Bóg chce się nad Wami zmiłować”. Tylko inaczej zareagowali na to, przez co przeszli, więc ich słowa brzmiały inaczej.

Jonasz po ciężkim przejściu musiał odreagować i, zamiast mówić o Miłosierdziu, potrafił tylko powiedzieć „Zginiecie!”. Jeremiasz próbował mówić o wybawieniu, ale w końcu zaczął mówić o karze, jaką Bóg może zesłać. Jezus potrafił wyjść ponad stres wydarzeń z poprzednich czterdziestu dni i, chociaż był w stanie takim, jak dwóch wcześniejszych proroków, mówił ludziom tylko dobre rzeczy.

Co z tego dla nas wynika? Coś, co możemy. I coś, co powinniśmy.

Możemy zawsze i wszędzie głosić ludziom Ewangelię. Nie musimy być do tego odświętnie ubrani, radośni i mówiący do siebie per „bracie/siostro”.  Nawet jeśli teraz przechodzisz ciężki okres – niekoniecznie w sensie fizycznym – w życiu i wyglądasz jak wyrzygany grysik, możesz przekazywać innym Dobrą Nowinę.

Powinniśmy… zawsze i wszędzie głosić ludziom Ewangelię. Bo mamy naśladować Jezusa. Więc jeśli On, chociaż był głodny, spragniony, zmęczony i nie wyglądał jak z okładki Vogue’a, wyszedł z pustyni i od razu zaczął opowiadać mieszkańcom Galilei o Bogu, to my też powinniśmy to robić w każdej sytuacji.

Głoszenie Dobrej Nowiny to bardziej „błoto, pot i łzy” niż herbatka w domu parafialnym. Jeśli więc czekałeś na lepszy moment, żeby wierzyć i mówić o Bogu, odrzuć „efekt świeżości”. Zapomnij o obrazkach czystego i wesołego Jezusa i naśladuj Tego, który wyszedł z surwiwalu na pustyni i zaczął mówić o Ojcu.

PS. Przepraszam, jeśli parę rzeczy z tego wpisu wygląda znajomo. Jeśli śledzisz bloga od ponad trzech lat, prawdopodobnie przeczytałeś je już tutaj.

Jeśli w każdą niedzielę chcesz mieć świeży obraz Ewangelii z moich wpisów, zostaw swój e-mail w formularzu.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.

* dla ścisłości – istnieje też „efekt pierwszeństwa” który polega na tym, że najlepiej zapamiętuje się informacje usłyszane jako pierwsze. W danej chwili możesz wybrać ten, który lepiej pasuje do poparcia Twoich tez. I nie warto nigdy być w środku wiadomości czy ogłoszeń.